niedziela, 21 grudnia 2014

16 Rozdział

Budzie mnie dzwonek telefonu. Budzi? Tak. Gdy wypłakałam wszystkie łzy byłam tak zmęczona, że zwyczajnie zasnęłam. Jest ciemno, nawet nie wiem, która jest godzina. Zanim zdążyłam się podnieść i wyciągnąć, telefon przestał dzwonić. Wreszcie udaje mi się go wyciągnąć i sprawdzam kto to. Super kilkanaście nieodebranych połączeń od ojca. Z nim akurat nie chce mi się gadać, nie chce go nawet widzieć na oczy. Po tym, czego się wczoraj dowiedziałam nie wiem w co mam wierzyć i komu. Dalej już tylko same wiadomości i połączenia od Davida. Jest tego tyle, że nie dam rady odsłuchać wszystkiego. I na końcu jeszcze jedna wiadomość, Theo. Ciekawość zwycięża i odsłuchuje ją. 
- Nie chciałem sprawić ci przykrości, ale musiałaś dowiedzieć się prawdy. Wiem, że jest ci ciężko, mi też było i jest nadal, ale nie możesz się poddać. Nie chcę, żeby nasza znajomość się tak skończyła, nie pozwole na to! Będę walczył, bo cię kocham!! 
Kasuję ją od razu. Jemu jest przykro?! Tylko to nie jego ojciec zabił czyjąś matkę. Mam go w dupie!
- Mam was wszystkich w dupie!!
Nie wiem co mam robić. Jednego jestem pewna, do domu dzisiaj nie wrócę. Pozostaje mi pojechać do Davida. To jedyna osoba, która mam ochotę zobaczyć. Zbiegam z mostu, wsiadam na motor i kieruję się w stronę domu mojego chłopaka. Po godzinie jestem na miejscu. Jest dokładnie dziewiąta wieczorem. Niepewnie dzwonie do drzwi. Po chwili słyszę odgłos kroków. Nie mija kilka sekund i znajduję się w ramionach Davida. Leżymy na łóżku przytuleni do siebie. Łzy spływają mi po twarzy. Nic nie mówi i za to jestem mu wdzięczna. Po prostu pozwala mi się wypłakać. Mija trochę czasu zanim dochodzę do siebie. Gdy David widzi, że się uspokajam, spogląda na mnie i wiem, że chce o coś zapytać. 
- Powiedz mi proszę, co się stało? Martwiłem się o ciebie. Nie odpisywałaś mi ani nie oddzwaniałaś. Nie wiedziałem co mam robić. Zastanawiałem się czy to ja zrobiłem coś źle, ale skoro tutaj jesteś to znaczy, że stało się coś innego. Możesz mi powiedzieć. Pomogę ci. Przejdziemy przez to razem. 
Zastanawiam się, co mu powiedzieć. Na ile mogę mu zaufać? No przecież mogę mu zaufać całkowicie. Najlepiej będzie jeśli powiem mu wszystko. Nawet o Thomasie, Ukrywanie tego będzie niesprawiedliwe. 
- No więc tak... Później zdecydowałam, że przyjadę tutaj i oto jestem. 
Łzy znowu zaczynają mi spływać po policzku. David patrzy na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Pewnie się teraz zastanawia co ja tu teraz robię i dlaczego ze mną jest. Żałuje, że mi powiedział, że poradzimy sobie z tym wszystkim razem. Po co ja tutaj przychodziłam? Co ja sobie myślałam? Że po tym wszystkim co usłyszy będzie chciał ze mną być? Lepiej będzie jak sobie stąd pójde. To, co zaraz mogę usłyszeć będzie pewnie boleć, a ja nie mam siły na kolejne cierpienie. Powoli podnoszę się z łóżka i wstaję. David tak jakby się ocknął bo patrzy na mnie normalnie. 
- Co robisz? Czemu wstałaś? Musimy pogadać.
- Ale ja już nie chce gadać... Ja przepraszam, ale to koniec. 
Otwieram drzwi i zbiegam na dół. Oczy mam znowu pełne łez. Kiedy wszystko zacznie się wreszcie układać?!

poniedziałek, 13 października 2014

15 Rozdział

Siedzimy w samochodzie już dobre dwadzieścia minut i żadne z nas nie potrafi wydusić z siebie słowa. W końcu nie wytrzymuje i zaczynam.
- Posłuchaj... Jesteś naprawdę świetnym facetem i miło mi się z tobą spędzało czas. Przy tobie zapominałam o moich problemach, ale... Myślę, że lepiej będzie, jeśli już nigdy więcej się nie zobaczymy. To chyba najlepsze rozwiązanie dla nas obojga. Ty masz swój świat, a ja swój. Nie mieszajmy ich razem... No to by było na tyle.
 Zerkam na niego. Siedzia wpatrzony we mnie. Nawet nie mruga. Dlaczego nie wychodzi? Przecież powiedziałam wszystko jasno. Im dłużej tu jest, tym bardziej wszystko komplikuje. Może ja zrobię pierwszy krok i wyjde. Już chwytam za klamkę, gdy zatrzymuje mnie jego ręka. Co on do cholery robi?
 - Prosze, nie wychodź jeszcze. Mam ci coś do powiedzenia. Wysłuchaj mnie. Może zmienisz zdanie.
Wracam do poprzedniej pozycji i wpatruje się w niego. Niezależnie co powie, nie zmienie zdania.
- No więc... Tak naprawdę nie powinno mnie tu być, ale przyszedłem, ponieważ muszę powiedzieć ci prawdę. Myślę, że powinnaś wiedzieć. Oczywiście ty nic nie zawiniłaś. Nie miałaś wpływu na to, co zrobił twój ojciec.
O czym on gada? Mój ojciec? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że coś zrobił.
- Wspominał ci może o tym, jak pewna osoba mu groziła?
Przytakuje. Do czego on zmierza i skąd to wie?
- Tą osobą był mój ojciec.
W tej chwili nie wiem, co mam zrobić. Mam ochotę wybiec z tego auta i uciec jak najdalej od niego. Odruchowo zerkam na klamkę. On też to zauważa i szybko dodaje.
- Wysłuchaj mnie do końca.
 - Tylko, że ja nie wiem czy chce tego słuchać.
 - Prosze.
- No...dobrze.
- Mój ojciec zrobił to dlatego, że chciał się zemścić za moją mame.
- Zemścić? A co to ma ze sobą wspólnego?
- Twój tata zabił moją mamę. Nie wiem jak to się stało, tego się nie dowiedziałem. Wiem tyle, że mój ojciec chce zemsty i ja mam mu w tym pomóc. Dowiedział się, że cię znam i to wykorzysta. Dlatego nie chciałem się z tobą spotkać bo nie chce, żeby coś ci się stało. Nie pomoge mu. Nie potrafiłbym. To co się stało nie może wpłynać na teraźniejszość. Zemsta niczego nie zmieni. Po za tym już i tak się zemścił? Dłużej tego nie można ciągnąć. Zamierzam mu w tym przeszkodzić. I jest jeszcze coś... Zakochałem się w tobie i nie pozwole, by ktoś cię skrzywdził.
- Ja... Ja chyba musze wyjść. Przepraszam, ale to za dużo. Nie moge tak dłużej. To mnie przerosło.
- Prosze nie wychodź.
- Musze wyjść!
Szybko otwieram drzwi i wybiegam z pojazdu nie zwracając na nic uwagi. Słysze jedynie wołanie, które powoli cichnie, ale to tylko moja głowa nie dopuszcza do siebie żadnych dźwięków. Chwilę później ktoś chwyta mnie za rękę i zatrzymuje. Próbuję się wyrwać, ale jestem za słaba. Okazuje się, że to Theo. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Nie po tym co właśnie usłyszałam. Potrzebuje to sobie dokładnie przemyśleć. Pragnę się znaleźć teraz nad jeziorem. Szkoda, że nie potrafie się teleportować.
- Prosze porozmawiaj ze mną.
- Już rozmawialiśmy. Nie mam ochoty dłużej o tym gadać. Zostaw mnie w spokoju. Chce wrócić do domu.
 Próbuje się uwolnić, ale on tylko wzmacnia uścisk.
- Wysłuchaj mnie do końca.
- Ale ja już usłyszałam wystarczająco! Zostaw mnie!
- Nie potrafie!
- Dlaczego? Co jest w tym takiego trudnego? Po prostu mnie puść, odwróć się i odejdź.
- Kocham cię! Rozumiesz? Do cholery kocham cię i nie potrafie cię zostawić!
Chciałam coś powiedzieć, ale w tym momencie jego usta złączyły się z moimi. Gdy poczułam jego wargi przez moment chciałam się dać ponieść chwili. Przez moment coś poczułam. Po sekundzie jednak zrozumiałam, że nic z tego. Zaciskam usta i próbuje go odepchnąć. Theo jednak nie daje za wygraną. Próbuje siłą rozchylić moje usta. Mam tego dosyć. Dosyć wszystkiego. Z całej siły nadeptuje obcasem na jego stope. Gdy tylko mnie puszcza wykorzystuje moment i biegnę do samochodu. John na szczęście siedzi już w aucie. Wsiadam jak najprędzej i mówię, żeby ruszał. Zanim Theo dobiega, ja już jestem w bezpiecznej odległości. Chce mi się płakać, ale nie mogę do tego dopuścić, nie teraz. W tej chwili idzywa się moja komórka. Nie mam ochoty z nikim gadać. Zerkam żeby zobaczyć kto to. Oczywiście Theo. Wyłączam telefon całkowicie. John patrzy na mnie w dziwnym wyrazem twarzy, ale o nic nie pyta i za to jestem mu wdzięczna. Kiede dojeżdżamy do domu, wybiegam jak najszybciej i kieruje się do drzwi. Po chwili wybieram jednak wejście garażem. Jest mniejsza szansa, że wpadne na ojca. W garażu zauważam motor. Kluczyki są powieszone na haczyku. Nie zastanawiając się długo wsiadam na niego, odpalam i jade nad jezioro. Droga między sadem jest na tyle szeroka, że spokojnie przejadę. Po drodze na moje szczęście nie spotykam nikogo, a gdy wjeżdżam do sadu już aię o to nie martwie. Byłam okropna. Wszystko mi powiedział, a ja po prostu uciekłam. Ale nie mogłam dłużej tego słuchać. To było ciężkie. Docieram na miejsce, wyłączam motor i kieruję się na pomost. Siadam na huśtawce i daję upust wszystkim emocjom. Łzy spływają mi po policzku. Nie mogę w to wszystko uwierzyć. Wymyślił to sobie. To nie może być prawda! Po prostu nie może! -Nieeeeeeeeeee!!!!!

piątek, 5 września 2014

Informacje

Chciałabym was poprosić o linki do waszych blogów, ponieważ nie było mnie strasznie długo, nie wchodziłam na nie i że tak powiem nie mam ich, ani nie pamiętam:)

14 Rozdział

Włącza się poczta głosowa. No odbierz, prosze. Chyba nie chce ze mną rozmawiać. Trudno nagram się na poczte.
-Hej, musimy się spotkać. Mam ci coś ważnego do powiedzenia. To nie może czekać. Jeśli odsłuchasz tą wiadomość to daj jakiś znak. Spotkajmy się przy tej lodziarni, gdzie zabrałeś mnie pierwszy raz o piętnastej. To ja już kończę i mam nadzieję, że przyjdziesz.
Mam ogromną nadzieje... O ktoś puka do drzwi.
- Prosze!
 - Dzień dobry córeczko! Chciałem tylko powiedzieć, że na dole czeka na ciebie śniadanie.
- Dziękuje. Tylko sie ogarne i zejde.
- To ja już cię zostawiam.
 - E...tato!
- Tak?
- Mogłabym wyjść dzisiaj na miasto? Umówiłam się z pewną osobą.
- Tak pewnie, ale pojedzie z tobą John.
 - Jaki znowu John?
- Ochroniarz. Bę...
- Nie potrzebuje żadnego ochroniarza! Nie jestem małym dzieckiem ani nie ide na spotkanie z jakimś gangsterem!
- Będzie ci potrzebny. Już zapomniałaś, o czym ostatnio ci opowiadałem? Nie będę narażać twojego życia. Wybieraj albo ochroniarz albo nie ma wyjścia!
- No dobra. Niech ci będzie. Ale .a się trzymać jak najdalej!
- Na ten warunek mogę przystać. O której chcesz się tam wybrać?
- Na piętnastą musze być na przeciwko restauracji gdzie się spotkaliśmy pierwszy raz. Tam jest taka lodziarnia.
 - A tak, wiem gdzie to. Przekażę Johnowi. Dobra skoro już wszystko uzgodnione, zostawiam cię samą
 - Pa!
Kurde! Się wkopałam! Ale lepsze to niż nic. Idę do łazienki, ogarniam się i schodzę na dół do kuchni. Czeka tam na mnie jajecznica na boczku, tosty z dżemem i sok pomarańczowy. Zjadam wszystko. Jej nie wiedziałam, że jestem taka głodna. Odkładam naczynia do zmywarki i kieruje się w stronę tylnich drzwi. Mam jeszcze pełno czasu, więc wykorzystam go i pozwiedzam. Dotąd widziałam tylko główną część domu. Wychodzę i od razu ogród. Na samym środku ogromny basen i jacuzzi, dalej oczko z rybkami nad którym rozciąga się mostek, altana, huśtawka no i coś czego nie mogło zabraknąć czyli ogromny grill. Przechodzę obok wszystkiego prawie wpadając do oczka. Uff mało brakowało. Z samego tyłu rozciąga się sad. I co to wszystko? Myślałam, że będzie tu coś jeszcze. Co przebije wszystko. Widocznie się myliłam. Już chciałam wracać, ale coś ciągnie mnie w głąb sadu. Idę tam. Nie wiem jak, ale nagle znalazłam się na ścieżce, a jeszcze przed chwilą jej tutaj nie było. Dziwne... No nic nie pozostaje mi nic innego jak iść dalej. Czy ta droga się kiedyś skończy? Idę już tak z dobrą godzinę i nic. Może to był zły pomysł? Może tutaj nic nie ma? Pójdę jeszcze chwilę i wracam. Nagle drzewa zaczynają się robić coraz rzadsze, a po chwili wychodzę na malutka plażę. Dalej rozciąga się ogromne jezioro. Tu jest po prostu pięknie. Wchodzę na pomost, który jest zbudowany na jeziorze. Dosięga on tak do jego połowy. Na jego końcu znajduje się altana. Dochodzę do samego końca, siadam na huśtawce, zamykam oczy i daję się ponieść chwili. Wsłuchuje się w śpiew ptaków, szum jeziora, pkuskanie ryb. Wiatr rozwiewa mi włosy. To jest świetne miejsce na wyciszenia i przemyślenie wszystkiego, a także na odpoczynek. Jak w bajce. Świat bez zmartwień i problemów. Tego mi właśnie potrzeba. Nawet, jeśli ma to trwać tylko chwilę. Zapominam o wszystkim... Otwieram oczy. Nie wiem ile czasu minęło, ale chyba czas wracać. Nie wzięłam ze sobą telefonu. Tata będzie się martwić. Jeszcze tu wrucę. To nie będzie ostatni raz, kiedy tu jestem. Odwracam się jeszcze raz, a później idę do domu... Wchodzę po cichu, żeby mnie nikt mie usłyszał i żeby oszczędzić sobie wykładu ojca, który zapewne mnie nie minie. Tylko co ja mu powiem? Bo na pewno nie przyznam się, że znalazłam jeziorko. Poczekam, aż sam mi o nim powie. Wbiegam szybko po schodach i wchodzę do pokoju. Biorę szybko telefon do ręki. Tak jak myślałam. Dwadzieścia nieodebranych połączeń od taty i trzydzieści od Davida, do tego kilkanaście wiadomości. No to super! Tego mi było trzeba... Odpisuje szybko Davidowi. Tłumacze wszystko i obiecuje, że zadzwonie wieczorem. Szybko sie przebieram, czesze, biore torebke i wychodze. Po drodze natykam się na tate.
- A ty nie umiesz odbierać telefonu?
- Tak sie składa, że umiem, ale byłam się przejść i zapomniałam.
- A gdzie byłaś?
- Nie mam pięciu lat! Nie musisz mnie sprawdzać! Byłam się przejść po tyłach domu. Może być?
- Nie takim tonem!
- A teraz jeśli pozwolisz, to pójdę już, bo się spóźnie.
- Tak, oczywiście. Dokończymy tą rozmowę jak wrócisz. John czeka przed domem.
- Tego się spodziewałam. Dobra idę, pa.
- O której wrócisz?
-Tato!!
- Dobrze już dobrze. O nic nie pytam...
Wsiadam do auta i zastanawiam się co mu powiem. Nie mam zbyt dużo czasu. Takim tempem szybko dojedziemy. No i się nie myliłam. Już jesteśmy, a ja dalej nie wiem co powiedzieć.
- Zostań w aucie. Jak będę cię potrzebować, to ci pomacham.
Wysiadam i kieruję się w stronę lodziarni. Nigdzie go nie widze. Tak właściwie jestem kilka minut przed czasem, więc siadam przy stoliku i zamawiam szklankę soku... Siedzę już tak z dobre dwadzieścia minut i nic. Eh chyba jednak nie przyjdzie. Tak właściwie na co ja liczyłam? Lepiej już pójdę.
- Ej zaczekaj! Przepraszam, że tak długo, ale nie mogłem wcześniej.
- A zadzwonić albo wysłać wiadomość nie było łaska? I tak przyszłam tutaj niewiedząc czy się pojawisz. Mogłeś chcociaż tyle zrobić skoro wiedziałeś, że przyjdziesz, ale się spóźnisz.
 - Jeszcze raz przepraszam. Nie wiedziałem do końca co mam zrobić. Tak właściwie to nie wiem czy dobrze zrobiłem przychodząc tutaj.
- Dlaczego?
- Bo... Powiem ci, ale nie tutaj.
- To gdzie? Słuchaj przyjechałam tu samochodem. Może wejdziemy do niego i porozmawiamy? Co prawda mam ze sobą kierowcę bo tata się uparł, ale zawsze może wyjść na zewnątrz.
- No...nie wiem czy to dobry pomysł.
- Daj spokój i chodź.
- Dobra, niech ci będzie.



poniedziałek, 14 lipca 2014

Informacje

                                             Dla tych osób, które czytają mojego bloga.
Przepraszam, że tak długo  nie dodawałam, ale mimo wakacji mam dużo na głowie. Przerwa będzie jeszcze większa, ponieważ w środę wyjeżdżam i nie będę miała możliwości dodawania rozdziałów. Wracam 29 lipca i obiecuję, że po powrocie postaram się to naprawić i dodać rozdział, może dwa jeśli się uda :) Udanych wakacji:)

sobota, 28 czerwca 2014

13 Rozdział

Jeszcze nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego... Nawet nie miałam okazji, żeby to zobaczyć, bo go przy mnie nie było.
-Witaj. Masz piękny dom.
- Nie przesadzaj to zwykły domek. Nic szczególnego naprawdę.
Yhym zwykły domek. Jeśli jest taki zwykły to dlaczego nie mieszkają w takich wszyscy ludzie tylko tacy bogacze.
-Wchodź do środka. Na pewno jesteś zmęczona i chcesz odpocząć. Bagaże zostaw, wniesie je kierowca.
Ciekawe, czy sprzątaczkę, kucharkę i ogrodnika też ma... No i jeszcze jest basenowy. Eh gdyby mama to zobaczyła chybaby pękła. Właśnie mama... Nie odzywa się do mnie od czasu, gdy zadzwoniłam do niej i powiedziałam jej prawdę. Ciekawe, ile będzie się jeszcze gniewać? Wchodzę do środka i oczy wychodzą mi z orbit. Nie wiem, czy po tym wszystkim wrócę od tak do domu bez żadnych zahamowań. Tu jest jak w pałacu. Podziwiając dalej dom idę za tatą. Prowadzi mnie do góry po schodach, potem korytarzem w lewo i dochodzimy jak się okazuje do mojego pokoju.
- Nie myślałem nigdy, że będziesz tutaj mieszkać, ba, że cię wogóle spotkam. Kazałem zrobić ten pokój mimo to. Marzyłem, że może kiedyś... I prosze marzenia się spełniają. Zostawie cię teraz samą. Na pewno chcesz odpocząć. Bagaże zaraz dojdą.
Zostawił mnie samą. Rozglądam się po pokoju. Jest przepiękny! Wszystko starannie przemyślane. Nawet jest łazienka. Dopiero teraz zaczynam odczuwać zmęczenie. Muszę się zdrzemnąć. Biore prysznic i kłade się do łóżka. Nawet nie wiem kiedy zasypiam... Budzi mnie dzwonek telefonu. Kurde zapomniałam wyłączyć dzwięk. To pewnie David. Spoglądam na telefon i wyświetla mi się Theo. Jak ja się myle.
- Halo?
- Hej to ja przepraszam, że cię budze, ale musiałem usłyszeć twój głos.
- Coś się stało?
- Nie... Tak, pokłóciłem się z ojcem.
- Coś poważnego?
 - Tym razem tak. Często się z nim kłóce, ale tym razem przesadził.
- Nie martw się. Na pewno się pogodzicie.
- Może tak, może nie. Mogłabyś się ze mną spotkać?
Spotkać? Że teraz? Która jest godzina? Spoglądam na zegarek. Jest dokładnie dziesiąta. Już mam odpowiedzieć, gdy słyszę jakieś głosy, a później odzywa się Theo.
- Albo wiesz co nie trzeba. Przepraszam za pobudkę. Musze kończyć. Pa.
- P...
- Nawet nie zdążyłam się pożegnać. Od razu się wyłączył. Dziwne... Ciekawe co mu się tak nagle stało. W jednej sekundzie chciał się spotkać, a w drugiej zmienił zdanie. Coś mi tu nie gra. Musze do niego zadzwonić, ale nie teraz. Jutro rano jak wstanę. Wyłączam jeszcze tylko dźwięk w telefonie i zasypiam...
- Hej kochanie, gotowa?
- Tak gotowa.
- To chodźmy.
- A tak wogóle to gdzie mnie prowadzisz?
- To będzie niespodzianka. Nie moge ci teraz powiedzieć. Musiałbym cię potem zabić, a tego nie chce.
- Haha jakie zabawne... No dobrze. Niech ci będzie.
Idziemy z Davidem śmiejąc się i trzymając za ręce. Dochodzimy na plaże.
- To tutaj?
- Jeszcze chwilkę, zaraz będziemy na miejscu.
Nagle wpadamy na Theo. Spogląda to na mnie to na Davida nie mogąc uwierzyć w to co widzi. W jego oczach dostrzegam złość i ból.
- Theo ja...
- Nie tłumacz się. Po prostu nic nie mów. Nienawidzisz go tak? Wyprowadziłaś się od niego i zerwałaś z nim kontakt tak?! Masz mnie za idiote?! Nienawidzę cię! Rozumiesz? N I E N A W I D Z Ę!
Z furią rzuca się na mnie. Dostrzegam jeszcze tylko Davida, który zasłania mnie swoim ciałem...
Otwieram oczy i rozglądam się wokół. To był tylko sen, tylko głupi sen. Muszę się z nim spotkać i powiedzieć mu prawdę. Nie chcę, żeby dowiedział się w ten sposób. Wiem kogo potrzebuję i z kim chcę być. Trzeba to zakończć jak najszybciej. Sięgam po telefon i wybieram numer.
- Theo...

sobota, 21 czerwca 2014

12 Rozdział

                                                                     Theo

Co za ulga. Wyprowadziła się. Teraz jestem o wiele spokojniejszy. Dlaczego się tak tym przejmuje? Czyżby zaczynało mi na niej zależeć? Tak, chyba tak. Ma w sobie coś takiego... Różni się od innych dziewczyn. Mam nadzieje, że uda mi się do niej dotrzeć, pomóc zapomnieć o tym całym kolesiu. Musze znowu się z nią spotkać. Napisze do niej... Albo nie, przecież chciała odpocząć. Nie bądź natrętny!
-Co tak gapisz się w ten telefon? Czekasz na zbawienie?
- Co? Nie no co ty. To już się zamyślić nie można?
- Można. A nad czym tak intesywnie myślisz? Albo raczej nad kim?
 -Nie twoja sprawa.
-Wiesz dobrze, że przede mną nic nie ukryjesz, więc lepiej mi powiedz bo jeśli tego nie zrobisz ty, to dowiem się od kogoś innego.
 - To się dowiaduj. Ja nie mam zamiaru ci o tym mówić.
- Widzisz synu tak się składa, że już to sprawdziłem. Domyśliłem się, że nie będziesz miał ochoty współpracować. Co to za dziewczyna? Nigdy wcześniej jej tutaj nie widziałem.
- Bo ona nie jest stąd i nie mieszaj się w moje sprawy!
 - Dobrze wiesz, że to niemożliwe. Daj spokój i powiedz mi co to za dziewczyna. I tak się dowiem.
- To się dowiedz sam. Ja ci nic nie powiem.
. - Jak tam chcesz. Przyjde za kilka minut. Zdecyduje czy możesz się z nią spotykać czy też nie. Nie wiadomo kim jest. Nie będziesz spotykać się z byle kim.
- Nie będziesz za mnie decydował! To moje życie!
 - Twoje życie zależy ode mnie. Zaraz wracam.
Co za dupek! Nie będzie mi mówił co mam robić. Myśli, że pójde w jego ślady. Nigdy w życiu nie będę taki jak on! Nie chce, żeby wszyscy się mnie bali i uciekali. Chce mieć normalną rodzinę i przyjaciół. Czy wymagam zbyt wiele? Nie wytrzymam, musze do niej zadzwonić. Wybieram numer i dzwonie. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci i już chce się rozłączyć gdy po drugiej stronie rozlega się zaspany głos.
 -Halo?
 - Hej, to znowu ja. Przepraszam, że dzwonie. Wiem chciałaś odpocząć, ale musiałem cię usłyszeć.
- Coś się stało?
- Nie... to znaczy tak. Pokłóciłem się z ojcem.
- Coś poważnego?
- Tym razem tak. Często się z nim kłóce, ale tym razem przesadził.
-Nie martw się napewno się pogodzicie.
- Może tak, może nie. Mogłabyś się ze mną spotkać?
Właśnie w tym momencie do pokoju wpada ojciec z miną jakby chciał kogoś zabić. No to będzie niezła awantura.
- Albo wiesz co nie trzeba. Przepraszam jeszcze raz za pobudke. Musze kończyć. Pa.
- Nigdzie nie pójdziesz. Masz natychmiast zerwać z nią kontakt! Od tej pory masz słuchać tego co mówie! Rozumiesz?!
- Nie, nie rozumiem! Nie będziesz mi rozkazywać! Nie zerwie z nią kontaktu!
 - Dlaczego akurat ona? Mogłeś wybrać każdą inną poza nią!
 - A co jest z nią nie tak?
 - Ty nic nie rozumiesz! Ona miała się tutaj nigdy nie pojawić! Miał jej nic nie mówić! Złamał dane słowo!
- O czym ty do cholery bredzisz? Kto miał jej nic nie mówić? Jaka obietnica?
- Czas na to byś się dowiedział prawdy. Wiesz dobrze, kim jestem i czym się zajmuje. Wiesz, że chcę byś poszedł w moje ślady i pójdziesz czy ci się to podoba czy nie! Jej rodzice mieszkali kiedyś w Hiszpani. Zresztą jej matka dalej tam mieszka. Wiedziałbym gdyby było inaczej. Chciał mnie oszukać. Upozorował ich śmierć, ale nie dałem się nabrać. Wiedziałem, że to przykrywka... Nienawidziłen go strasznie. Wygrywał wszystko co można było wygrać. Był najbogatszy w całym kraju. Odebrał mi wszystko. Przez niego zginęła twoja matka. Postanowiłem się zemścić. Nikt z wyjątkiem mnie nie wiedział, że ożenił się z biedna dziewczyną. Urodziła im się córka. Ta, która ci się podoba. Byli szczęśliwi przez pewien czas. Jego żona straciła głos. Z jakiej przyczyny to nie wiem. W każdym razie jak już wspomniałem, chciałem zemsty. Szantażowałem go. Postawiłem mu warunek. Jeśli usunie się w cień, wyjedzie i zostawi rodzinę nikomu nic się nie stanie. Wiedział dobrze, że nie ma ze mną szans. Był świadomy tego kim jestem i jakie mam kontakty. Wyjechał do Ameryki. Ja za nim. Pilnowałem go przez tyle lat, ale coś mi umknęło. Moment, w którym odnowił kontakt z rodziną. Tym razem mu nie odpuszcze. A ty mi w tym pomożesz!
Moja głowa jest pełna sprzecznośći po tym, co przed chwilą dowiedziałem się od ojca. To niemożliwe! Nie, tylko nie to! Dlaczego ona? Dlaczego jej ojciec? Nie moge w to uwierzyć! W kim ja się zakochałem? Jestem totalnym idiotą! Teraz powoli zaczynam go rozumieć. Miał racje. Ona nie jest dla mnie odpowiednia, ale nie chce robić nikomu krzywdy. Nie chce zemsty, to nie zwróci mi matki. Musze tylko zerwać z nią kontakt i zapomnieć. Będzie trudno, ale musze to zrobić. Tak to dla naszego dobra...





sobota, 7 czerwca 2014

11 Rozdział

W jednej sekundzie jego usta złączają się z moimi. Patrze na niego z szeroko otwartymi oczami i stoje nieruchomo. Po chwili zaczynam okładać go pięściami. On jednak nie daje za wygraną. Jeną rękę trzyma na moim biodrze i przyciska do siebie, a drugą wplątaną ma w moje włosy. Nie uda mi się wyrwać. Nagle nie wiem co we mnie wstępuje. Po prostu zaczynam odwzajemniać pocałunki. Jego usta są miękkie i ciepłe. Ręka wędruje po moich plecach. Zaczynam się w tym zatracać. Cała moja złość uchodzi w jednym momencie. Całujemy się i całujemy. Nie możemy przestać. Przerywa nam mój telefon. Niechętnie odrywam się od niego, sięgam do kieszeni i wyciągam irytujący przedmiot. To tata. Musze odebrać. Zupełnie zapomniałam, że miał po mnie wysłać swoje auto.
 -Tak?
- Alex, kierowca będzie za pięć minut.
-Dobrze, już jestem gotowa.
Rozłączam się i chowam telefon do kieszeni. Spoglądam na Davida. Na jego twarzy gości szeroki uśmiech i błyszczą mu się oczy. Nie wiem co mam powiedzieć i nie musze tego robić, bo wyręcza mnie David.
- Przepraszam. Nie powinienem był tego robić. Nie wiem co we mnie wstąpiło... Albo wiesz co? Nie! Odwołuje przeprosiny! Dobrze, że to zrobiłem. Przepraszam tylko za moje wcześniejsze zachowanie. Tam wtedy na plaży... Zresztą nieważne. Nie wracajmy już do tego.
Stoje przed nim z otwartą buzią. Wiem, wyglądam idiotycznie, ale potrzebuje czasu, żeby sobie to wszystko poukładać. To co przed chwilą usłyszałam daje mi do myślenia. Nagle dobiega mnie odgłos klaksonu. Przyjechał. I co teraz? Musze to przemyśleć. Najlepiej będzie wyprowadzić się z tąd na jakiś czas. Tak, to dobry krok. David patrzy na mnie smutnym wzrokiem. W jednej sekundzie z jego twarzy zniknął uśmiech.
-Naprawde musisz jechać? Nie rób tego. Prosze!
-Ja... Potrzebuje czasu. Wszystko stało się tak nagle. Chcę to sobie poukładać. Możemy się spotykać, ale lepiej będzie jeśli na jakiś czas zamieszkam z ojcem.
-Skoro tego potrzebujesz.
-Tak potrzebuje... To ja już pójde. Zadzwonie do ciebie w najbliższym czasie.
- Trzymam cię za słowo.
- Do zobaczenia.
- Pa.
Biore walizke, otwieram drzwi i kieruje się w strone samochodu. Kierowca zabiera mi walizke i chowa w bagażniku, po czym otwiera mi drzwi.
- Dziękuje, ale poradze sobie.
Kierowca odchodzi bez słowa i siada za kierownicą. Gdy już chce wsiadać słysze głos Davida.
-Alex zaczekaj!
- C....
Nie potrafie nic powiedzieć bo David wpija się w moje wargi. Po chwili odrywa się ode mnie z uśmiechem.
- To, żebyś pamiętała, że czekam...
Odwraca się i odchodzi. Wsiadam do auta oszołomiona... Jedziemy i jedziemy. Nie widać końca. Ciekawe jak daleko mieszka. Z rozmyślań wyrywa mnie telefon. To pewnie tata. Tym razem się myle. To Theo. Eh i co ja mu powiem „Hej, wszystko poszło świetnie. Całowałam się z nim i postanowiłam mu wybaczyć”? Co ja narobiłam...
- Halo?
 - Hej, to ja. Mam nadzieje, że mnie pamiętasz.
-Pewnie! Jak mogłabym o tobie zapomnieć.
Alex opamiętaj się! Co ty wyprawiasz? Jeszcze bardziej pogorszysz sytuacje.
-Ciesz się, że pamiętasz. I jak ci poszło z tamtym typkiem?
I co teraz? Nie okłamie go, ale też nie moge powiedzieć prawdy. Zależy mi na nim.
-Alex jesteś tam?
- Co? A tak jestem. Przepraszam zamyśliłam się. Poszło dobrze. Jestem w drodze do taty.
 - Miło mi to słyszeć.
Jestem beznadziejna! W końcu i tak się dowie, a wtedy będzie nieciekawie. Strace jednego z nich, jeśli nie obu. Nagle auto się zatrzymuje. Kierowca wysiada i otwiera mi drzwi.
- Theo nie obraź się, ale musze kończyć. Właśnie dojechałam na miejsce. Jestem zmęczona i chciałabym odpocząć.
-Jasne nie ma sprawy. Zadzwoń gdy już odpoczniesz.
-Napewno zadzwonie. Do usłyszenia.
- Do usłyszenia.
W tej samej chwili gdy się rozłączam dostaje sms-a. To od Davida „Nie potrafie przestać o tobie myśleć. Co chwile przed oczami mam obraz naszego pocałunku. Mam nadzieje, że teraz się wszystko ułoży. Twój D;* ”. Jak słodko! Chyba zakochuje się w nim coraz bardziej... I teraz to sobie dopiero narobiłam! Jak nie było żadnego to nagle się dwóch znalazło. Eh co za życie... Wysiadam z samochodu i nie potrafie uwierzyć w to co widze. Przecudna willa z pięknym ogrodem. Nawet gdybym chciała nie potrafie tego opisać. Na moment zapominam o wszystkich moich problemach. Tu jest przecudnie! Rozglądam się powoli. W drzwiach zauważam machającego do mnie ojca.
-Witaj w domu córeczko!

sobota, 24 maja 2014

10 Rozdział

To jakiś żart? Jak mogło grozić nam niebezpieczeństwo? Patrze na niego, jak na wariata. Chyba to dostrzega, ale kontynuuje dalej.
- Były osoby, którym przeszkadzałem. Jak już wiesz, jestem biznesmenem i nie podobało się to im. Wygrywałem wszystkie przetargi jakie mogły być do wygrania, wielu biznesmenów z innych krajów przyjeżdżało robić ze mną interesy. Byłem szanowany.
- Ale kto to był? Ty chyba nie mówisz o rodzinie Rodriguez? Przecież tam pracuje mama...
- Nie, nie mówie o nich. Fakt nie lubiliśmy się i nie lubimy nadal, ale to nie oni. Nie mogę ci powiedzieć kto to, ponieważ groziłoby ci niebezpieczeństwo. I tak jeśli się dowiedzą, że żyjecie i w dodatku ty tu jesteś zrobiłoby się nieciekawie. Dlatego zrozum. Musiałem wyjechać i upozorować waszą śmierć. Nie zniósłbym, gdyby coś wam się stało. Prosze, musisz mi wybaczyć. Twoja mama zrobiła to dawno temu. Tak właściwie to był też jej pomysł.
 - No nie wiem. To trudne. Nie da się o tak o wszystkim zapomnieć, ale masz racje. Na twoim miejscu zachowałabym się tak samo. Postaram się wybaczyć, ale obiecaj, pe teraz znowu nie wyjedziesz, ani nie odeślesz mnie z powrotem do Hiszpanii. Chcę cię poznać. Mama o niczym nie wie, więc...
- Co? Nie powiedziałaś jej nic? Alex!
- To nie tak! Wie, że jestem w Ameryce, ale nie zna powodu, dla którego tu przyjechałam.
 - Natychmiast masz do niej zadzwonić!
- Jej, nie widziałeś mnie tyle czasu, a już mi rozkazujesz. I gdzie tu sprawiedliwość? Odezwała się ojowska mowa...
- Dzwoń do niej. Napewno się martwi.
- Dobra już dobra.
 Wyciągam i włączam telefon. 15 nieodebranych połączeń i 20 wiadomości. David. Nie mam zamiaru mu odpowiadać. Wybieram numer mamy i się łącze.
- Mamo? To ja. Przepraszam,że tak długo nie dzwoniłam. Musze ci coś powiedzieć...
Opowiadam jej wszystko po kolei. Nie może mówić, ale gdyby mogła, to w tej chwili nie byłoby to miłe doznanie. Jest wściekła. Mam nadzieje, że gdy wróce nie będzie na mnie zła.
- Mamo wybacz mi, że wcześniej nie powiedziałam ci o moich zamiarach, ale gdybym to zrobiła nie pozwoliłabyś mi lecieć. Chce go poznać. Wiem już o wszystkim. Ta... tata wszystko mi powiedział. Nic mi tutaj nie grozi. Nie martw się o mnie. Będę tutaj trochę dłużej niż planowałam. Wiem, że jesteś zła, ale musiałam. Jeszcze raz przepraszam. Zadzwoń jeśli będziesz chciała ze mną porozmawiać. Ja już kończe. Papa. Kocham cię!
No to by było na tyle. Wybaczy mi, ale troche to potrwa. Tylko ile?
- No to powiedziałam jej prawde. Zadowolona nie była... To znaczy jest wściekła.
- Nie dziwie jej się moja panno. Narozrabiałaś, ale ciesze się, że postanowiłaś mnie odszukać. Ja nie mogłem się z wami kontaktować. Teraz gdy już wszystko wiesz mam nadzieje, że mi wybaczysz i pozwolisz mi spędzić z tobą troche czasu. No może więcej niż troche.
- Myśle, że z czasem ci wybacze. Sama chce spędzić z tobą czas, więc nie musze udzielać pozwolenia.
 - No to skoro się dogadaliśmy w tej kwesti, to mam do ciebie propozycję. Napewno nocujesz w hotelu, a tam nie jest za wygodnie. Jeśli chcesz możesz przenieść się do mnie. Zapewniam cię, że będzie ci u mnie o wiele lepiej no i spędzimy ze sobą więcej czasu.
- Zastanowie się nad twoją propozycją. I w jednym się mylisz.
- W czym?
- Nie nocuje w hotelu.
- To gdzie?
- Mieszkam z jakby to powiedzieć... kolegą.
- Kolegą? To ty tutaj kogoś znasz? Nie mogła to być koleżanka?
No i się zaczęło. Ledwo stał się moim ojcem, a już robi mi wyrzuty. Czemu ja mu to powiedziałam?
- No nie, nie znałam go wcześniej. Poznałam go dopiero tutaj. Uratował mi życie.
- No to ładnie. Pierwszy dzień pobytu, a ty już się pakujesz w tarapaty. Oj widze, że będziesz mi miała dużo do powiedzenia.
- Ty też.
- No czyli rozumiem, że to ten chłopak, który czeka na ciebie przed restauracją?
O kurde! Theo! Zupełnie o nim zapomniałam. Mam nadzieje, że jeszcze tam jest. Tak właściwie, to która godzina? Zerkam na zegarek jest 16. Jej, troche czasu zleciało.
- Yyy tak właściwie to nie. Jego poznałam dopiero dzisiaj.
- Alex!
- No co? To już poznać nikogo nie można?
- Dziewczyno nawet nie wiesz jak mnie zadziwiasz. Tak, będziesz miała dużo do powiedzenia.
- Już się ciesze. Mam nadopiekuńczego ojca. Ledwo się nim stał, a już chce mnie kontrolować.
 - No chyba nie myślałaś, że nie będę się niczym interesował.
- No nie.... A właściwie to tak. Dobra, ja już musze iść. Theo czeka, o ile już sobie nie poszedł. No nie patrz tak na mnie. Daj mi telefon. Zapisze ci mój numer. Zastanowie się nad twoją propozycją i dam ci znać.
Spotkamy się jutro.
- Jutro mam spotkanie... A co mi tam zrobie sobie wakacje. Ty jesteś ważniejsza o tego wszystkiego. Tak spotkamy się jutro. Nie planuj nic, bo zajmę ci cały dzień. - Dobrze, w takim razie do jutra.
Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale dałam mu buziaka w policzek. On też był zaskoczony, ale po jego minie stwierdziłam, że był zadowolony. Jakaś część muru, który był między nami opadła. I mam nadzieję, że w końcu opadnie cały. Wychodze szczęśliwa? Tak jestem szcześliwa. Ma murku przed restauracją siedzi Theo. Dziwie się, że sobie jeszcze nie poszedł. Starsznie długo rozmawiałam z tatą. Tata...jak to świetnie brzmi. Podchodze do niego od tyłu i zakrywam mu oczy.
 - Zgadnij kto to?
- Niech pomyśle...Nicol?
-Pacan! To ja już sobie pójde. Nie chce wam przeszkadzać.
- Zaczekaj! Ja tylko żartowałem. Nie idź jeszcze. Specjalnie tu na ciebie czekałem, a ty chcesz iść?
- Dokładnie! Dziękuje, że na mnie czekałeś.
 - To może jakaś nagroda? Hm...całus w policzek?
Patrze na jego uśmiechniętą twarz. W sumie dlaczego nie? Poprawił mi dzisiaj humor, zaczekał na mnie... No dobra niech mu będzie. Pochylam się w jego strone i daje mu buziaka w policzek.
- Zadowolony?
- Nawet bardzo! No to teraz nożemy gdzieś iść.
Szczerze nie wiem gdzie ide. Theo mnie prowadzi. Po drodze opowiada mi o sobie, a ja jemu o sobie. Śmiejemy się, żartujemy. Zupełnie jak z Davidem... Ugh i znowu on. Dlaczego nie potrafie o nim zapomnieć? I znowu powracam do wczorajszego dnia. Nie słucham tego, co mówi do mnie Theo. Co by było gdybyśmy się pocałowali?
- No i tak się to skończyło. Koniec nie był miły, ale war... Hej! Czy ty mnie wogóle słuchasz? Tylko mi nie mów, że znowu odpłynęłaś? Eh, czemu myślisz o kimś, kto cię zranił? Nie warto!
 - Skąd wiesz, że...
 - Bo to widać.
- Coś ci się wydaje.
- Nic mi się nie wydaje. Okłamywać to możesz samą siebie, ale mnie nie oszukasz.
 - Przepraszam. Po prostu nie wiem co się ze mną dzieje. Nie chce o nim myśleć, ale nie wiem jak to zrobić.
 - To nie ty powinnaś przepraszać, tylko on! Za to, że cie zranił.
 - Może masz racje. W każdym razie robi się późno, a ja musze iść.
- Do niego?
- Eh, tak do niego. Musze spakować rzeczy i przyjąć zaproszenie ojca. Postaram się załatwić to tak, żeby mnie nie widział. Zostawie mu list.
- Mam iść z tobą?
 - Nie, nie trzeba. Poradze sobie. Dziękuje za to, że mi pomogłeś i pocieszyłeś.
- Zawsze do usług. Spotkamy się jeszcze? Daj mi swój numer.
- No dobra.
Podałam mu numer. Zapisał go i obiecał, że zadzwoni. Na koniec pocałował mnie w policzek, uśmiechnął się i poszedł. Powoli i niechętnie wracam do domu. Jestem pewna, że nie ominie mnie spotkanie z Davidem. Dochodze na miejsce. Staje przed drzwiami i czekam chwile. W końcun decyduje się je otworzyć. Wchodze niepewnie do środka i rozglądam dookoła. Chybs nikogo nie ma. Na palcach kieruje się do pokoju. Droge przebywam bez żadnych przeszkód. Wchodze do pokoju. Nikogo nie ma. Szybko biore walizke i zaczynam się pakować. Jeszcze na chwile podłączam telefon do ładowania. Natychmiast się włącza i wyskakują mi kolejne nieodebrane połączenia. Pisze list i wyjaśniam w nim wszystko. Kłade go na łóżku. Kończe się pakować i dzwonie do taty o przyjęciu propozycji. Uprzedzam go, że chce przyjechać jeszcze dzisiaj. Podaje mu adres. Limuzyna będzie za około 15 minut. Biore walizke i po cichu schodze na dół. Już prawie jestem przy drzwiach, gdy ktoś za mną staje.
-Dokąd się wybierasz?
- Daleko stąd. Znalazłam nowe miejsce.
- Kolejny hotel?
-Tak się składa, że nie.
- Słuchaj ja wiem, że jesteś na mnie obrażona i nie chcesz ze mną gadać, ale nie musisz się wyprowadzać.
- Tak będzie najlepiej. Nie będziemy sobie wchodzić w droge. Dziękuje za wszystko.
- Czekaj! Ja przepraszam! Naprawde przepraszam! Nie odchodź! Zależy mi na tobie.
- Jeśli ci zależy to mnie wypuść. Nie dzwoń do mnie i nie szukaj mnie.
- Powiedz tylki dokąd idziesz?
- Do taty. Odszukałam go dzisiaj rano.
- I co odrazu do niego idziesz? Ciesze się bardzo, że go znalazłaś, ale czy to nie za szybko?
- Z tobą było tak samo. Żegnaj.
Odwracam się od niego, łapię walizke, podchodze do drzwi i już chce je otwierać, gdy David łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie.



sobota, 17 maja 2014

9 Rozdział

Nie jestem pewna, czy dobrze widze. Zamykam oczy i otwieram je jeszcze raz. Widze to co przedtem, ale nie moge w to uwierzyć. Na zdjęciu jesteśmy ja z mamą. Skąd on to ma? Czy możliwe, że to jest mój ojciec? Bo przecież jak inaczej wyłumaczyć to, że miał zdjęcie przy sobie? Ktoś mną potrząsa. Z trudem odrywam wzrok i spoglądam na Theo.
- Ziemia do Alex! Obudź się wreszcie! Co ci się stało, że tak nagle uciekłaś. Przebiegłaś przez sam środek ulicy. Nie słyszałaś trąbiących aut? Przecież mogło ci się coś stać!
- Hm? A tak przepraszam. Po prostu temu facetowi wypadł portfel i tak jakoś wyszło, że ja jedyna to zauważyłam, wiec pobiegłam żeby go zwrócić. Wiem zachowałam się dziwnie. Naprawde nie wiem co mi odbiło.
 - Dobrze już dobrze. Najważniejsze, że nic ci nie jest, ale co ty masz w ręce? To nad tym się tak zawiesiłaś?
- Co? A... tak nad tym.
- Ale to przecież tylko zdjęcie.
- Zdjęcie, na którym jestem ja i moja mama.
 - Co? To niemożliwe! Ale jak...
- Przyjechałam tutaj, żeby odnaleźć ojca i chyba właśnie go znalazłam.
 - E to jest...
- Pokręcone? Tak wiem. Ale nie ma się czemu dziwić. Całe moje życie jest pokręcone.
- Opowiedz mi wszystko od początku...
Już zamierzałam zabrać się do opowiadania mojej historii, gdy nagle z restauracji wydzedł właściciel portfela.
- Ej wy smarkacze oddawać mój portfel!
 Nie mogłam wykrztusić ani słowa. Odezwał się za mnie Theo.
- Właśnie chcieliśmy go panu oddać.
 - Uważajcie, bo wam uwierze. Myślicie sobie, że nie znam takich jak wy?
- Ale my naprawde chcemy go oddać. To znaczy moja przyjaciółka go znalazła i chciała zwrócić.
 - Dobrze, powiedzmy, że wam wierze. Więc możecie mi go już zwrócić?
Patrzyłam na niego osłupiała. Nie zwracałam na nic innego uwagi. I to ma być mój ojciec? Biznesmen? Teraz chyba zaczynam rozumieć dlaczego nas zostawił. Zepsułybyśmy mu reputacje. Powoli zaczynała narastać we mnie złość. Z przemyśleń wyrwał mnie Theo wyciągają potrfel z moich rąk.
- Co robisz?
- Chciałaś mu go oddać nie? To nadszedł czas, żeby to zrobić.
Mężczyzna podszedł do nas, a Theo wręczył mu do rąk jego własność. Ja nadal stałam i gapiłam się w niego jak idiotka.
- A i jeszcze zdjęcie. Grzebałaś w moim portfelu?
Wyrwał mi je z rąk. Nawet nie zaprotestowałam. Zwyczajnie się zawiesiłam. Theo mnie szturchnął i wtedy się ocknęłam.
- Yyy nie. Po prostu mi wypadło... Mam pytanie skąd ma pan to zdjęcie?
 - To już nie można mieć zdjęcia swojej rodziny? To jedyna pamiątka, która mi po nich została. Po wypadku nie chciałem bardziej cierpieć, więc zostawiłem sobie tylko to zdjęcie, a wszystkie inne rzeczy spaliłem.
Czuje, że zaczynam robić się czerwona i zaraz wybuchne. Theo też to chyba poczuł, bo próbował mnie odciągnąć od mężczyzny, do którego nieświadomie zaczęłam się zbliżać. Ale jednak nie zdołał mnie powstrzymać. Wybuchłam.
- Jaki wypadek? Umarłyśmy? Kiedy? Jeśli ktoś tu umrze to chyba zaraz ty! Dlaczego nas zostawiłeś. Co ci nie pasowało. Mama czy ja, a może obydwie?! Nie moge w to uwierzyć! Jesteś okropny, a ja cie szukałam. Jestem głupia!
- Hej uspokój się! Zwariowałaś? Co ty do mnie mówisz? To jakaś wariatka prawda?
- Nie jestem żadną wariatką!
Zaczął mi się badawczo przyglądać i chyba mu się coś przypomniało. Jego mina mówiła wszystko. Takiego zwrotu akcji się nie spodziewał.
 - Czekaj... Alex? To ty? Jakim cudem? Jak mnie znalazłaś? Pozwól, że wszystko ci wytłumacze. Tylko uspokój się. Wszyscy się na nas gapią.
- Nie obchodzi mnie to! Niech się gapią! Chce poznać prawde!
- Dobrze poznasz prawde. Zasługujesz na to. Wejdźmy do środka i wszystko ci opowiem.
W tej chwili odezwał się Theo. Nawet zapomniałam, że jeszcze tu jest. I na dodatek wszystko słyszał. Nie planowałam tego.
- Alex uspokój się. Wejdzcie do środka. Napewno wszystko się wyjaśni. Jeśli chcesz moge tu na ciebie poczekać.
- Eh no dobrze. Chyba masz rację. Nie ma sensu się złościć dopóki nie dowiem się prawdy... Tak jeśli możesz, poczekaj na mnie.
- Obiecuje, że będę tu czekać.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Ty byś zrobiła to samo. No przynajmniej tak myśle.
- Pewnie, że tak... Dobrze, możemy iść. Czas poznać prawdę.
Wchodzimy do środka. Siadamy przy zarezerwowanym stoliku. Musi tu przychodzić bardzo często. Wszyscy go tutaj znają. Czuję się dziwnie. Jestem pewna, że wszyscy na mnie patrzą. Mój ojciec, bo w sumie tak go moge nazwać siada naprzeciwko mnie. Patrzymy sobie prze chwile w oczy. Ten moment przerywa mój telefon.
- Przepraszam, zapomniałam wyłączyć.
- Nic się mie stało. Odbierz jeśli to coś ważnego.
Zerkam na telefon. To David. Nie, nie będę odbierać. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Wyłączam telefon i chowam do torebki.
- Nie to nic poważnego. Może zaczekać... No to może zacząłbyś mówić prawde? Powiedz mi wszystko od początku.
- Wiem, że pewnie teraz mnie nienawidzisz, ale jestem pewny, że gdy wszystko ci opowiem to zrozumiesz.
- To się jeszcze okaże.
- No więc tak. Nie zostawiłem was dlatego, że się was wstydziłem, czy dlatego, że przeszkadzała mi choroba twojej mamy. Bardzo was kochałem i kocham nadal. Nigdy o was nie zapomniałem. Nie było dnia żebym nie spojrzał na to zdjęcie.
Nie wiem czy mam mu wierzyć czy nie. To jest troche niewiarygodne. Jeśli nas kochał to dlaczego wyjechał? Zniknął jakby wogóle nie istniał. Przez tyle lat żyłyśmy ledwo wiążąc koniec z końcem, a on pławił się w luksusach. Mama tyle wycierpiała. Nie wiem czy to co ma do powiedzenia spawi, że przestane go nienawidzieć.
 - Czy ty masz pojęcie, ile mam wycierpiała? Czy ty wiesz, że ledwo wiążemy koniec z końcem? Mama pracuje jako sprzątaczka w rodzinie Rodriges. Strasznie ich nienawidze, ale oni jako jedyni dali mamie prace. A ty? Ty się pławisz w luksusach. Jeździsz limuzynami. I co i myślisz, że ci wybacze? Mam nadzieje, że masz mocny argument.
- Prosze córeczko daj mi wytłumaczyć.
Wzdrygnęłam się gdy powiedział do mnie córeczka, ale trochę mi się to spodobało. Mimo wszystko nigdy nie wiedziałam jak to jest mieć ojca. W głębi duszy chce, żeby to co powie miało jakieś znaczenie. Chciałabym mieć rodzine w komplecie.
 - No więc odszedłem od was, ponieważ groziło wam niebezpieczeństwo...



sobota, 10 maja 2014

8 Rozdział

Strasznie mi się to dłuży. Otwieram jedno oko i patrze na Davida. Okazuje się, że on też patrzy na mnie i się uśmiecha. O kurde ale wpadłam. A myślałam, że chce mnie pocałować. Widocznie się myliłam. Czuje, że jestem zawiedziona. Chciałam tego? Chyba tak. No nie wierze... I jeszcze jedno, nie moge być czerwona. Tylko nie bądź czerwona, tylko nie bądź czerwona! Szkoda, że nie mam nad tym kontroli. W wielu wypadkach by się przydała. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, czy zrobić. David chyba też nie, ale odezwał się pierwszy.
 - Ty myślałaś, że chce cie pocałować prawda?
- Nie, wcale tak nie myślałam!
- Myślałaś! I dobrze myślałaś, ale doszedłem do wniosku, że jsteśmy przyjaciółmi i nie chciałem niczego zepsuć, ale widze, że mogłem to jednak zrobić. Sądząc po twojej minie nie byłabyś na mnie zła...
- Kretyn!
 Popycham go i wychodze z wody... Ide przed siebie na miejsce w ktorym wylądowaliśmy. David idzie za mną, ale jest daleko. Gdy próbował mnie dogonić po prostu zaczęłam biec i dał sobie spokój. Doszedł do mnie dopiero na miejscu.
 - Dzwoń po pilota. Chce jechać do domu.
Nie rozumiem czemu jesteś zła. O co ci chodzi? Ja tylko...
- I to wystarczyło! Chce wracać!
- Dobra już dzwonie. Nie złość sie tak.
Po kilku minutach siedzieliśmy w helikopterze. Przez cały lot nie odezwałam się ani razu. David probówał nawiązać kontakt, ale na darmo. Czy ja jestem uraźona? Sama nie wiem. Chyba jestem w szoku. Dlaczego chyba? Matko, ja nawet nie wiem, w jakim jestem stanie! Gdy tylko wylądowaliśmy ruszam prosto do drzwi, a potem w kierunku schodów. Chce jak najszybciej dostać się do pokoju. Zaczynam biec, a David za mną. Chyba przeczuwa, że jeśli tego nie zrobi, to prędko nie porozmawiamy. Na szczęście jestem szybsza. Wpadam do pokoju i zamykam drzwi na klucz. David próbuje sie wedrzeć, ale nie potrafi. Nawet jeśli ma zapasowy klucz nie wejdzie, bo tamten zostawiłam w drzwiach.
- Prosze wpuść mnie. Musismy pogadać. Przepraszam! Głupio wyszło. Ej słyszysz mnie? Otwórz!
- Spadaj! Nie chce z tobą rozmawiać. Idź sobie! Zostaw mnie w spokoju. Ty nic nie rozumiesz!
padam na łóżko i łzy zaczynają mi spływać po policzkach. Jaka ja jestem głupia! Co ja sobie myślałam? Że mnie pocałuje? Cholera! Przyznaje, że miał racje. Chciałam tego. Głupio się przyznać, ale to byłby pierwszy raz. Oh kretynka ze mnie! Chyba się w nim zakochałam.Nie, tak nie może być! Musze o tym zapomnieć i stłumić to uczucie. Tak to będzie najlepsze wyjście. Nie chce być zraniona tak jak mama. Podnoszę się z łóżka i ocieram łzy. Zmywam makijaz, a raczej to co po nim zostało i  przebieram się w swoje ciuchy. Rzucam sukienką w kąt. Nie chce jej widzieć na oczy! Biore telefon, sułchawki i wychodze na balkon. Siadam na płytkach, włączam na pełny regulator muzykę i zamykam oczy. Zerkam jeszcze tylko na godzinę. Jest ósma wieczorem. Ponownie zamykam oczy i pochłania mnie spokój... Otwieram oczy. O kurde zasnęłam na balkonie! Sprawdzam, która godzina. Jest 5 rano. No super! Wstaję, wchodzę do pokoju i kieruję się w strone drzwi. Przekręcam powoli klucz i po cichu otwieram. Wychylam głowę i rozglądam się wokoło. Nie ma go, poszedł sobie. Ciekawe długo tu siedział. Nasłuchuje przez chwilę, czy może się gdzieś nie kręci, ale była zupełna cisza. Postanawiam iść się wykąpać. Tym razem zabieram wszystko i gotowa ide do łazienki. Zamykam się na klucz, odkręcam kurek z wodą, wsypuję jakieś sole, nawet nie mam pojęcia jakie. Ściągam ubranie i zanurzam się w wodzie. Tym razem nie wyjde tak szybko, mam czas. Leżąc tak myśle nad tym jak uniknąć spotkania z Davidem. Najlepiej będzie jeśli wyjdę wcześnie z domu. I tak miałam zamiar w końcu gdzieś wyjść, pójść na plażę, do miasta. Tak to dobry pomysł. W końcu spokojnie będę mogła pomyśleć jak odnaleźć ojca. Właśnie, ojciec! Jak mogłam zapomnieć? No tak zamiast zająć się tym, po co tutaj przyleciałam, zaczęłam się dobrze bawić i po prostu zapomniałam. Wychodzę z wanny, ubieram się i ide po cichu do pokoju. Nikogo nie słysze,więc pewnie jeszcze śpi. Zakładam bikini, ubieram top, spodenki jeansowe, wkładam do torby ręcznik, telefon i słuchawki, zabieram jeszcze okulary i wychodzę... Schodzę na palcach, żeby go nie obudzić. Teraz wyjście z domu będzie łatwiejsze. Szybko docieram do drzwi, otwieram je i wychodzę. Uf udało się. Teraz naprzód! Po drodze kupuję świeży kołaczyk z budyniem. Przynajmniej przestanie mi burczeć w brzuchu. Idę w stronę plaży... Dochodzę na miejsce, rozkładam ręcznik, ściągam top, spodenki i wyciągam telefon. Rozglądam się wokoło. Jacyś chłopacy grają w siatkówkę, ktoś surfuje. Ogólnie jest mało ludzi. W sumie nie wiem czego się spodziewałam jest dopiero ósma rano. Kłade się na ręczniku, włączam muzyke i zamykam oczy. Nagle przede mną pojawił się obraz zbliżającego się Davida. Jest coraz bliżej, a ja znowu nie wiem co zrobić... I nagle coś uderza mnie w głowę... Otwieram oczy, a przede mną stoi przystojny chłopak. Ma niesamowity uśmiech.
- Nic ci nie jest? Bardzo przepraszam!
O czym on gada? A tak! Dopiero teraz poczułam ból i przypomniałam sobie, że oberwałam piłką. Potarłam czoło.
- Yyy tak, myślę, że nic mi nie jest. Może lekko boli głowa, ale to wszystko. Masz niezłego cela musze przyznać.
- Haha tak, do uderzania piłką kogoś w głowe. Jednak tym razem mi się udało. Jeszcze raz przepraszam. Może w ramach przeprosin dasz zaprosić się na lody?
 - Hm, chętnie bym poszła, ale tak się składa, że nie chodzę z nieznajomymi.
- Oj, mój błąd. Jestem Theo. Teraz mnie już znasz, więc bez żadnych przeszkód możesz pójść.
- Haha tak teraz mogę pójść... Przy okazji jestem Alex.
- Piękne imię.
- Dziękuje.
- To co idziemy?
- A twoi koledzy? Nie będą źli?
- No co ty! Gram z nimi codziennie. Ten raz przeżyją.
- To w takim razie chodźmy.
 Ubrałam się, pozbierałam swoje rzeczy i ruszyliśmy na lody. Okazał się strasznie fajnym chłopakiem.. Całkowite przeciwieństwo Davida. I znowu David. Nie mogę chociaż raz przestać o nim myśleć, czy wspominać? Teraz obiecuję sobie, że dzisiaj nie będę już o nim więcej myśleć. Gdy Theo kupywał lody, ja stałam i rozglądałam się jak zawsze. Nagle po drugiej stronie drogi podjechała jakaś czarna limuzyna. Wysiadł z niej mężczyzna w garniturze. Pewnie jakiś biznesmen. Nie dziwie się, że tu przyjechał. Podobno to najdrżzsza i najlepsza restauracja w mieście. Kierowca odjechał zaparkować, a mężczyzna ruszył w stronę drzwi. Z kieszeni wypadł mu portfel. Nikt tego nie zauważył. Nawet on sam. Nie zastanawiając się długo, przebiegam przez ulicę. Podnoszę portfel i w tej chwili wylatuje z niego jakieś zdjęcie. Schylam się raz jeszcze i podnoszę je. Odwracam, spoglądam na nie i zamieram...

niedziela, 4 maja 2014

Liebster Blog Award

                                           Właśnie zostałam nominowana do LBA!
            Taka radość, że ktoś docenia to co piszę, a jeszcze większa, że komuś się to podoba <3 <3
                                               Zostałam nominowana przez:
                                       Ka ma;* Na blogu: http://dziewczyna-produkt.blogspot.com/#_=_
       
                                                              Czym jest LBA?
"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera wramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'. Jest przyznawana też blogom o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwości do ich rozpowiszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


                                                              Pytania do mnie:
                                           1. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
                                                         Moja przyjaciółka;*

                                                 2. Skąd czerpiesz inspirację?
                                               Z książek, dram, innych blogów:)

                                                   3. Ulubiony cytat z książki?                                                                       "Gdy Ci się wydaje, że jesteś zakochana, trwasz w tym i starasz się, żeby było jak najlepiej, aż poczujesz, że to miłość."
                   
                                                       4. Czym się interesujesz?
                                      Muzyką, sportem, książkami, dużo tego:)

                                                  5. Jakie są twoje ulubione książki?
          ,,Szeptem'', ,,Percy Jackson'', ,,Akademia Wampirów'', ,,Igrzyska Śmierci'', ,,Niezgodna'', ,,Mroczne umysły'', ,,Piosenki dla Pauli'', ,,Naznaczona'':)

                                             6. Czy Twoi rodzice wiedzą o Twoim blogu?
                                               Nie mają o tym zielonego pojęcia:)

                                                     7. Jakie są twoje marzenia
                                                     Nie powiem, bo się nie spełnią

                                                8. Jaką masz ocenę z języka polskiego?
                                                       +4 i licze, że wyciągne na 5:)

                                                    9. Co motywuje Cię do pisania?
                                               Czytelnicy. Nie jest ich dużo, ale są i to sie liczy:)

                                                  10.Co lubisz robić w wolnym czasie?
                         Spędzać czas z przyjaciółmi, czytać książki, słuchać muzyki, chodzić do kina...

                                         11. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku i dlaczego ją lubisz?
     LATO! Są wakacje, wreszcie można odpocząć od szkoły i przede wszystkim ma się więcej czsau dla siebie i znajomych!!

                                                                 Blogi, które nominuję:
                                  1. http://what-demon-hath-tempted-me-here.blogspot.com/
                                  2.http://nhellofascination.blogspot.com/
                                  3.http://czerwcowakatastrofa.blogspot.com/
                                  4.http://revange-of-the-dead.blogspot.com/
                                  5.http://tajemnicadarkhigh.blogspot.com/
                                  6.http://my-b0ring-w0rld.blogspot.com/
                                  7.http://asikeo.blogspot.com/
                                  8.http://magic-can-do-everything.blogspot.com/
                                  9.http://love-your-dimples.blogspot.com/
                                 10.http://dramione-fremione.blogspot.com/
                                 11.http://videte.blog.pl/

         
                                                              Moje pytania:
                                                1. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
                                                2. Jakie są twoje ulubione książki?
                                                3. Jaki jest twój ulubiony cytat?
                                                4. Czym się interesujesz?
                                                5. Twoja ulubiona piosenka?
                                                6. Które cechy charakteru byś w sobie zmieniła?
                                                7. Jak powstał pomysł na treść twojego bloga?
                                                8. Z jakim bohaterem literackim się utożsamiasz?
                                                9. Co poprawia Ci humor kiedy masz zły dzień?
                                               10. Twoi ulubieni aktorzy?
                                                11. Jaki jest twój ulubiony blog?


                                                              Pozdrawiam;***
                                                   

sobota, 3 maja 2014

7 Rozdział

Biore je do ręki i otwieram. W środku znajduje się kartka z napisem ,,To dla Ciebie na dzisiejszy spacer. Prosze załóż ją''. Wyciągam jak się okazuje sukienkę. Jest śliczna! Wracam do pokoju, przebieram się i patrze w lustro. Całkiem ładnie. Może zaczne częściej chodzić w sukienkach... Dobra, ale jeśli mam tak iść to musze się umalować. W reszcie gotowa schodze na dół. Jest jeden problem... Ten dom jest tak ogromny, że można się w nim zgubić. Nie mam pojęcia gdzie iść. Postanawiam ruszyć na przód, najwyżej się zgubie. Rozglądam się po całym domu. Musi być strasznie bogaty. Ten wystrój i ogólnie całość jest niesamowita. Ciekawe kim są jego rodzice? Nie wiem jakim cudem, ale nagle znalazłam się na parterze. No myśle, że stąd to już trudno nie będzie. Szybko odnajduję drzwi i wychodze. Na zewnątrz czeka na mnie David. Dobrze, że zdecydowałam się ubrać tą sukienkę inaczej wyglądałabym przy nim jak niedojda. Na mój widok się uśmiecha. Podchodzi i mnie przytula, co szczerze przyznam mnie zaskakuje, ale podoba mi się to. Kiedy w końcu odsuwa się, patrzy na mój wygląd.
- No, mówiłem, że ślicznie wyglądasz w sukience.
Czuje, że się rumienie.
- Dziękuje. Jest śliczna, ale naprawde nie musiałeś.
- Oj przestań! To taki prezent na przeprosiny. To co idziemy?
- Pewnie! A dokąd mnie zabierasz jeśli można wiedzieć?
- To niespodzianka! Przekonasz się na miejscu... No może troszeczke wcześniej. A teraz pozwól, że zawiąże ci oczy.
Patrze na niego z powątpiewaniem. Czy to napewno dobry pomysł?
- Zaufaj mi prosze!
- Eh no dobrze.
Bierze czarną opaskę i zawiązuje mi oczy.
- Gotowe! Teraz możemy iść. Zobaczysz, będzie super!
- Narazie to nic nie widze.
Chwyta mnie za rękę i prowadzi, ale dokąd to nie wiem. Szliśmy może przez kilka minut.
- I co jesteśmy na miejscu?
- Nie no co ty! Jeszcze musimy tam dolecieć!
- Co? Dolecieć? Chyba zwariowałeś! Mam wsiąść do samolotu? To jak daleko chcesz lecieć?
- Po pierwsze uspokój się, po drugie to nie samolot tylko helikopter i po trzecie nie daleko, ale inaczej się tam nie dostaniesz. Może jeszcze łódką, ale to jest szybszy sposób.
- To jest...
-No chodź, będzie fajnie. Ufasz mi czy nie?
- No dobra. Mam nadzieje, że nie będę tego żałować.
Wchodzimy do środka. Oczywiście David dalej mnie prowadzi bo nic nie widze.
- No to moge już zdjąć opaske tak?
- Nie! Dopiero jak będziemy na miejscu.
- Ale ja chce oglądać widoki!
- To sobie pooglądasz jak będziemy wracać... Jeśli wrócimy.
- Haha, bardzo śmieszne. Gdybym mogła zaczęłambym się turlać po podłodze. Niestety nie ma tu aż tak dużo miejsca.
Dalszą drogę siedzieliśmy cicho. Nie pytałam o nic bo i tak nie uzyskałabym odpowiedzi. Po jakimś czasie wylądowaliśmy. Wychodząc z helikoptera potknęłam się i gdyby nie David leżałabym twarzą w piachu.
- No to jesteśmy na miejscu.
- Czyli moge odwiązać opaske... Nareszcie bę...
- Ej stop! Nie możesz. Zdejmiesz ją dopiero gdy dojedziemy na miejsce.
- To jeszcze musimy gdzieś iść? Super!
Moich uszu dobiegł dźwięk odlatującej maszyny. Jedynego transportu, którym mogłam wrócić do domu.
- I co teraz? Jak wrócimy? Ty popłyniesz, a ja będę siedzieć ci na plecach.
- Wystarczy zadzwonić i przyleci.
- Dobra prowadź już bo za chwile tam nie dojdziemy.
Idziemy i idziemy i końca nie widać... Nagle się zatrzymujemy. David ściąga mi opaske, ale zakazuje otwierać oczy.
- Policze do trzech i możesz zerknąć. Raz, dwa i trzy...
W tym momencie otwieram oczy. Przede mną stoi nakryty stolik z przeróżnymi pysznościami. Wszystko wygląda przepięknie. Podchodze bliżej, David odsuwa mi krzesło i prosi żebym usiadła. Siadam i patrze, jak zajmuje miejsce naprzeciwko mnie.
- Nie wiem jak ty, ale ja jestem strasznie głodny. Mam nadzieje, że będzie ci smakować. Smacznego!
Napewno. Wygląda wyśmienicie!
Jedliśmy, śmialiśmy się, zupełnie zapomniałąm o wszystkim. Jakby czas stanął w miejscu. Miłe uczucie tak móc na moment oderwać się od rzeczywistości. SkończyliśmBlogger jest bezpłatnym narzędziem oferowanym przez firmę Google, służącym do publikowania blogów i łatwego dzielenia się swoimi przemyśleniami z całym światem. Blogger ułatwia publikowanie tekstu, zdjęć i filmów w blogu osobistym lub blogu zespołu.y jeść i zdecydowaliśmy się przejść po brzegu. Nagle przyszedł mi do głowy świetny pomysł. Zwyczajnie popchnęłam go do wody. Nie spodziewał się tego i nie zdążył utrzymać równowagi. Potem było wielkie plusk. Po chwili wychodzi cały mokry z wody, a ja nie potrafie powstrzymać się od śmiechu.
- A więc to takie śmieszne?
- Yhym bardzo! Nawet nie masz pojęcia jak wyglądasz.
- To może sam się przekonam jak wrzuce cię do wody.
- Nie trzeba. Brałam kąpiel.
- Ale napewno nie taką. Może jednak się skusisz?
David powoli zaczyna się do mnie zbliżać, a ja powoli się udsuwam. Nie chciałam wyglądać tak jak on. Nawet wyglądałabym jeszcze gorzej przez makijaż. W tym momencie odwracam się i zaczynam uciekać.
- Ej nie uciekaj! To będzie jedna mała kąpiel!
- Naprawdę dziękuje za twoją propozycje, ale jednak nie skorzystam!
Uciekam dalej, chociaż wiem, że za chwile mnie dopadnie i nie unikne kąpieli. Odwracam głowę do tyłu, żeby sprawdzić jak daleko jest, ale go nie widze. Zatrzymuje się i rozglądam dookoła. Ani śladu. Gdzie zniknął? Przecież nie zapadł się pod ziemie. W ułamku sekundy słysze jakiś dźwięk i wpadam do wody... Wynurzam się i chce jak najszybciej wyjść, ale David ciągnie mnie do siebie i nie pozwala uciec. Chlapie go i próbuje utopić, ale jest za silny. W zamian za to ja znalazłam się pare razy pod wodą. Wynurzam się i jesteśmy bardzo blisko siebie.
- I co masz już dosyć?
- Tak mam już dosyć. Poddaje się.
David się uśmiecha i podpływa jeszcze bliżej tak, że nasze głowy się stykają. I co teraz? Jest coraz bliżej. Dzielą nas już tylko centymetry. Co robić? Po prostu zamykam oczy...

sobota, 19 kwietnia 2014

6 Rozdział

Idę przez miasto. Słońce już zachodzi za horyzont. Chciałam wracać do dmu, gdy nagle ktoś mnie pociągnął w głab bocznej uliczki. Przyszpilili mnie do ściany i wtedy zobaczyłam ich twarze. To byli ci dwaj, którzy mnie gonili tamtego dnia. W ręce jednego z nich zauważyłam nóż.
- No proszę teraz już nie ma obok ciebie twojego bohatera. Nikt cię tym razem nie uratuje. Nie martw się nic ci nie zrobimy...
- Chcemy tylko się zemścić...
 Zaczęli się obydwaj śmiać, a nóż był coraz bliżej mojego policzka... Przerażona otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Byłam dalej w pokoju. Uf to był tylko sen. Ktoś puka dodrzwi.
- Prosze!
Do środka wchodzi David. Niesie ze sobą śniadanie... Śniadanie? To ile ja spałam?
- Dzień dobry przyjaciółko! Przyniosłem ci coś do zjedzenia. Pewnie jesteś głodna. Od razu uprzedzam... Nie przyzwyczajaj się za bardzo. A tak wogóle to jak się czujesz?
- Dzięki, już lepiej. Ile ja spałam? I która jest godzina?
- No spałaś dobre dwanaście godzin. A ter...
- O matko! Dwanaście godzin? Która jest godzina??
- Nie dałaś mi dokończyć. Teraz jest dziewiąta. Nie patrz takim wzrokiem. Musiałaś odpocząć.                  Źle go oceniłam. Jest wporządku.
- Dziękuje za wszystko. Jak tylko się doprowadze do porządku pomoge ci.
- Nie musisz mi w niczym pomagać! To raczej ja ci pomoge odnaleźć ojca... Łazienka jest na końcu korytarza po prawej gdybyś chciała się wykąpać czy coś. Walizkę masz tu w szafie. A teraz cię zostawię, żebyś spokojnie zjadła śniadanie. Jakby co to jestem na dole. Smacznego!
Podał mi tacę, uśmiechnął się i wyszedł... No co my tu mamy... Jajecznica na boczku, tosty z dżemem, sałatka i sok pomarańczowy. Wygląda pysznie. Przyznaje, że się postarał... Pochłaniam wszystko. nawet nie wiedziałam, że byłam taka głodna. Smakowało wyśmienicie. Odkładam tacę i rozglądam się po pokoju. Dopiero teraz wiedzę, jak tu ślicznie. Wszystko jest starannie dopasowane. To musiał być projekt architekta wnętrz. I jest balkon! Szybko wyskakuję z łóżka i i wychodzę na świeże powietrze. Widok jest niesamowity! Widać plaże i morze. Zamykam na chwilę oczy i czuję na policzkach lekki wietrzyk. Co za życie! Gdy w końcu je otwieram widzę Davida stojącego na dole. Patrzy prosto na mnie. W tym momencie dociera do mnie jak wyglądam. Szybko wracam do pokoju, otwieram szafe, biorę ręcznik, żel, szampon i kieruję się w stronę łazienki... Aż oniemiałam gdy weszłam do środka. Wanna z jacuzzi i wszystkimi innymi bajerami jakie mogłyby się znajdować. Boże jak bardzo jest bogaty? Chyba wole nie wiedzieć. Nalewam gorącej wody. Przy okazji znalazłam sól do kąpieli o różnych zapachach. Wsypuję tą o różanym zapachu i zanurzam się w wodzie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio było mi tak dobrze. Mogłabym stąd nigdy nie wychodzić... Po ponad godzinnej kąpieli z wielkim żalem wychodze z wanny. Wycieram się ręcznikiem i gdy już chciałam sięgnąć po ubrania, dotarło do mnie, że ich nie wzięłam. I co ja teraz zrobie? Muszę wyjść tak, żeby David mnie nie zauważył, ale chyba to nie będzie problem. Napewno jest na dworze. Owinęłam się ręcznikiem, otwieram drzwi i wychylam głowę. Stoję tak przez dwie minuty i sprawdzam czy nikt nie idzie. Teren czysty, moge iść. Przebiegam przez korytarz i otwieram drzwi cały czas psrawdzając czy nikogo nie ma i wchodze do pokoju. Zamykam drzwi, obracam się w stronę pokoju i zamieram. Na łóżku siedzi David. Mierzy mnie wzrokiem od góry do dołu. Czuję, że spiekłam raka.
- Co ty tu robisz?
Teraz wiem, że jestem jeszcze bardziej czerwona niż byłam.
- Tak sobie pomyślałem, że może poszlibyśmy na spacer?
- Yhym chętnie, ale jak stąd wyjdziesz! Wiem, że to twój dom, ale troche prywatnośći człowieku!
- Dobra, dobra, nie wściekaj się tak! Przepraszam! Następnym razem będę pukać, a jeśli cię nie będzie, nie będę wchodzić do tego pokoju.
Wstał i wyszedł. Uf... Nareszcie mogę się ubrać. Już chce ściągnąć ręcznik, gdy drzwi się na nowo otwierają. Obracam się i widze głowę Davida.
- Nie no ty nigdy nie nauczysz się pukać! Czego chcesz?
- Oj przepraszam! Chciałem tylko powiedzieć, że masz być gotowa za pół godziny.
Uśmiechnął się niewinnie i zamknął drzwi. No wreszcie się mogę ubrać, ale dla bezpieczeństwa zamykam drzwi na klucz... I teraz jedno z najtrudniejszych pytań w życiu dziewczyny... Co na siebie włożyć? Po ciężkim i wyczerpującym zastanowieniu decyduję się na białe spodenki z wysokim stanem i brzoskwiniowy top. Do tego czarne japonki i torba. Jeszcze wcześniej zdecydowałam, że założe bikini w kolorze jak to określili w sklepie koralowym. Zapomiałabym o okularach. Biore je do ręki i otwieram dzrwi. Wchodząc potykam się o coś i padam jak długa na podłogę...















sobota, 29 marca 2014

5 Rozdział

Otwieram oczy i widzę biały sufit. Próbuję się podnieść, ale to jeszcze bardziej pogarsza sprawę. Głowa mi pęka. Powoli dotykam miejsca, gdzie się uderzyłam . Zabandarzowane. Co się wczoraj wydarzyło? Pamiętam tylko, że ktoś mnie gonił, a ja uciekałam, potem się potknęłam i uderzyłam o coś głową. Dopadli mnie? Nie, inaczej nie skończyłabym w miękkim łóżku. Chwila... Jeśli nie jestem w szpitalu to gdzie? Nagle słyszę, jak ktoś otwiera drzwi. Z trudem obracam głowę w drugą stronę. Kto to może być? W tej samej chwili widzę Davida. Poczułam ulge? Chyba tak. Ma zatroskaną minę co jest dziwnym widokiem. Może dlatego, że ciągle widywałam go z uśmiechem na twarzy.
- No nasza śpiąca królewna się obudziła. Myślałem, że będę musiał zawieźć cię do szpitala.
- Gdzie jestem? Co się dokładnie stało?
- No widzę, że nie pamiętasz. To może tak w skrócie... Gdy wybiegłaś z restauracji postanowiłem pobiec za tobą. I dobrze, że to zrobiłem, bo gdyby nie ja to niewiadomo co by sie działo. Nagle zobaczyłem dwóch typów biegnących za tobą. Potem widziałem jak upadasz i że za chwilę cię dopadną. Dogoniłem ich w samą porę. Nie pozostawało mi nic innego, jak spuścić im lanie. NIestety gdy już z nimi skończyłem ty byłaś nieprzytomna. Nie chciałem zebierać cię do szpitala, więc zabrałem do siebie. Opatrzyłem ranę i zostawiłem w spokoju żebyś odpoczęła. - Patrzyłam na niego i nie wiedziałam co mam robić. Za to on wiedział... gadał dalej. - Tak więc teraz jesteś u mnie w domu. Tak na marginesie znalazłem w twojej komórce numer hotelu. Zadzwoniłem tam, potem pojechałem i zabrałem twoje rzeczy. Przy okzaji jeszcze wymeldowałem.- Co zrobił? Wymeldował? No cudnie! I gdzie ja teraz będę spać? Odpowiedź przyszła szybko. - Od dzisiaj mieszkasz tutaj czy ci się to podoba czy nie. Nie przyjmuję odmowy! Zresztą i tak nie masz dokąd pójść. Oni zapewne będą chcieli się zemścić. Jeśli będziesz mieszkać w hotelu napewno cię znajdą, a ja wtedy nie zdąże na czas żeby zainterweniować. Tutaj będziesz bezpieczna. Możesz się do mnie nie odzywać, możesz mnie unikać, ale cię stąd nie wypuszcze. Zrozumiano?! - Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Byłam w szoku. Mam mieszkać tutaj? Z nim? To chyba jakiś żart.
- To żart prawda? Nie mówisz na serio?
- Mówię jak najbardziej serio. - Super! Czyli nie mam wyjścia. Pozostaje mi mu zaufać. W końcu uratował mnie no wie o mnie nawet sporo. Może wtedy tam na plaży mówił prawdę? W głowie mam totalny chaos... Rozważyłam wszystkie za i przeciw. Tego drugiego nie było za dużo... No dobra nie było żadnego przeciw. Aż głupio przyznać, ale nawet mi się tu spodobało. David stał przy łóżku i się na mnie patzrył. Na co jeszcze czeka? A tak muszę mu odpowiedzieć chociaż i tak już postawił na swoim.
- No więc dziękuje... Eh chyba nie mam wyjścia skoro już mnie wymeldowałeś. Ale nie będziesz mnie niańczył! Ja muszę odszukać mojego ojca i dowiedzieć się wszystkiego. Będę tu mieszkać, ale wychodzę gdzie chce i kiedy. Nie jestem małym dzieckiem.
- Tego nie powiedziałem! Ale... Wow zaskoczyłaś mnie. Zgodziłaś się na wszytsko. Ja ci pomoge odszukać ojca i będę ci towarzyszł we wszystkim. - Za kogo on się uważa. Nie ma mowy! Nie będzie ze mną wszędzie chodził! Ale przyda mi się pomoc...
- No dobra możesz mi pomóc, ale chodzić ze mną wszędzie nie będziesz!
- Przepraszam! - Czy ja się nie przesłyszałam? On mnie właśnie przeprosił? - Ale za co?
- Za wszystko co zrobiłem i powiedziałem. Nie chiałem żeby tak wyszło naprawdę. - No nie to napewno on? Co się z nim stało? Teraz to mnie jeszcze bardziej zdzwiwił, ale patrząc na niego widać, że mówi prawdę. Żałuje tego co zrobił. Może nie jest taki zły za jakiego go miałam.
- Przyjmuje przeprosiny... Ja też przepraszam za wszystko. - A za co ja niby go przepraszam? Naprawdę sama siebie nie rozumiem... Wrócił mu uśmiech na twarz. Zdecydowanie tak wygląda o wiele lepiej. Czy on zaczyna mi się podobać?
- To co może zaczniemy od nowa? Jestem David i bardzo chciałbym się z tobą zaprzyjaźnic. - Podałam mu rękę.
- Alex. Myślę, że będziemy dobrymi przyjaciółmi. - Popatzryliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. Oczywiście zaraz tego pożałowałam. Bół głowy jeszcze nie minął. Mój nowy przyjaciel przyniósł mi tabletkę przeciwbólową. Połknęłam ją i zasnęłam. Teraz powinno być już tylko lepiej. Mam przyjaciela na którego mogę liczyć. Gdyby ktoś kilka dni temu powiedział mi, że to on właśnie zostanie moim przyjacielem tobym go wyśmiała...



sobota, 22 marca 2014

4 Rozdział

Stoję przed lustrem i usiłuję zrobić się na bóstwo. Jeszcze tylko tusz i będzie idealnie... Chwila, a niby ja się tak staram? I dlaczego założyłam moją ulubioną sukienkę? Dla tego kogoś? Już sama siebie nie rozumiem... Tak na marginesie nie przepadam za sukienkami, chociaż słyszałam, żę dobrze w nich wyglądam. Mam dwie, kóre według mnie były wyjątkowe, wieć je kupiłam. Dobra niech będzie zrobię jak najlepsze wrażenie. Może wtedy przynajmniej przestanie mi dogadywać, ale coś czuję, że to się i tak nie stanie. Zerkam na zegarek. Jest dokładnie wpół do trzeciej. Wypadałoby już wyjść, jeśli nie chcę się spóźnić i uniknąć głupich komentarzy. Przynajmniej na początek... Idę przez miasto i czuję na sobie wzrok innych. Może naprawdę nie wyglądam tak źle? Dochodzę do restauracji. Zaglądam przez szybę, ale go nie widzę. Wchodzę do środka, rozglądam się i usiadam przy ''moim'' stoliku. Jestem przed czasem. No cóż ma jeszcze dziesięć minut. Nie zostaje mi nic innego, niż poczekać, aż się zjawi. Zamawiam szklankę wody... Czekam już dobre pół godziny, a jego jeszcze nie ma. Koniec tego, wychodzę! Mam go serdecznie dosyć! Niedość, że zabiera cudze rzeczy, stawia warunki na które musisz się zgodzić, żeby to odzyskać, to jeszcze się spóźnia. Już zbierałam się do wyjścia gdy nagle na kogoś wpadłam. Zobaczyłam w ręce mój notatnik.
- Były takie duże korki, czy może zgubiłeś drogę?
- Wybacz, że musiałaś czekać. Tak naprawdę chciałem sprawdzić jak bardzo zależy ci na tym notatniku. - Ten jego głupi uśmiech. I on wydawał mi się czrujący? Chyab musiałam być niewyspana gdy go zobaczyłam pierwszy raz.
- Tak zależy mi... Bardzo! Inaczej już by mnie tu dawno nie było. Napewno już wiesz dlaczego. Założe się, że zdążyłeś do niego zajrzeć. A teraz mi go oddaj!
- Nie! Pierwsze obiecana randka, a potem oddam ci notatnik. Swoją drogą ślicznie wyglądasz. Dla mnie się tak wystroiłaś?
- Haha chyba śnisz. - I proszę nie minęło kilka minut i ze mnie kpi. Ale o tym, że wyglądam ślicznie mówił chyba szczerze... No w każdym razie ja to tak odebrałam, a może się myliłam...
- To co usiądziemy? - Wzniosłam oczy ku górze. Za jakie grzechy mnie to spotkało?
- Dobra, ale tylko na chwilkę. Nie mam zbyt dużo czasu. Było się nie zpóźniać. - Usiedliśmy naprzeciwko siebie. Notatnik położył na boku stolika. Przez głowę przewinęła mi się myśl, żeby go zabrać i wyjść, ale nie wiedzieć czemu szybko ją odsunęłam. Nagle jego wyraz twarzy się zmienił. Jakby spoważniał?
- Więc szukasz ojca tak?
- A co cię to obchodzi?
- Tak tylko pytam. Zastanawiałem się czemu szukasz kogoś, kto cię zostawił?
- A niby skąd przypuszczenia, że mnie zostawił?
- Daj spokój nie jestem głupi. Gdyby tak nie było nie miałabyś inforamcji na jego temat. W dodatku tak niepełnych. Więc czemu go szukasz? - Dałam za wygraną. Zaczęłam mówić prawdę.
- To chyba proste. Chcę wiedzieć dlaczego to zrobił, dlaczego zostawił mnie i moją mamę. Co mu nie pasowało, to że moja mama została niema, czy może ja mu przeszkadzałam. - Wyrzuciłam to z siebie na jednym oddechu. Wow co za ulga. Nie przypuszczałam, że poczuję się lepiej, gdy dam upust moim uczuciom. Czułam, że za chwilę się rozpłacze. Patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Ciekawe co teraz myśli... Jest mu wstyd? Łzy cisnęły mi się do oczu. Chciałam stamtąd jak najszybciej wyjść.
- Przepraszam, ale ''randka'' zakończona. Dzięki za oddanie notatnika. - Wzięłam go ze sobą, a raczej porwałam ze stolika i wybiegłam z restauracji. Łzy zaczęły spływać mi po policzku. Nie myślałam, że tak paskudnie się poczuję. Szłam prosto przed siebie. Nie myślałam nawet o Davidzie i o tym jak się zachowałam i jak to musiało wyglądać. Po prostu szłam... Zatrzymałam się w ciemnej ulicy. Mój mózg zaczął normalnie pracować. Nie wiedziałam gdzie jestem. Nagle usłyszałam czyjeś głosy. Odwóciłam się i zobaczyłam dwóch mężczyzn idących w moim kierunku. Długo już tak za mną szli? Z zamyślenia wyrwał mnie głos jednego z nich.
- No proszę kogo my tu mamy? Jaka ślicznotka! I co z nią zrobimy Ted? - Osłupiałam. Zrozumiałam co powiedzieli, aż za bardzo. Wiedziałam, że musze uciekać, ale moje nogi odmówiły posłuszeństwa. A oni byli coraz bliżej. Nagle przyspeszyli kroku. Zaczęli biec. W tym momencie zaczęłam biec. Nie miałam pojęcia jak długo wytrzymam. Cholerne szpilki! Że też akurat je ubrałam...Chwile potem potknęłam się i runełam na ziemię. Uderzyłam o coś głową. Zaczęłam tracić przytomność. Jedyne co zdołałam usłyszeć to jakieś głosy, a potem była już tylko ciemność.

sobota, 15 marca 2014

3 Rozdział

Obudził mnie budzik telefonu. Otwieram powoli oczy i się przeciągam. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze spałam. W domu ciągły stres, a tutaj żadnych zmartwień. Takie życie przydałoby się mnie i mojej mamie. Leżałam i rozmyślałam nad tym jeszcze chwilkę...Pół godziny. No dobra koniec tego! Trzeba się ubrać i iść do tej restauracji... Gdy tak szłam powoli zaczęło do mnie docierać co będzie jak spotkam ojca. Co mu powiem? Jak on na to zareaguje? Czy będzie chciał mnie znać? Czy ja go będę chciała znać? A jeśli nie uda mi się go odnaleźć, to co wtedy? Przestań! Skarciłam samą siebie. Nie ma się co martwić na zapas. Przecież wszystko będzie dobrze, musi być. Świetnie, sama się pocieszam, ale jeśli nie ja, to kto to zrobi? Nawet nie zauważyłam, kiedy doszłam na miejsce. Wchodzę do środka i kieruję się w stronę baru. I teraz co mam mówić? Mój angielski naprawdę pozostawia wiele do życzenia. I dlatego właśnie potrzebuję notatnika. Muszę sobie przypomnieć... Przecież to było takie proste... Już chyba wiem! Zauważam jedną z kelnerek.
- Przepraszam! Jest taka sprawa... Byłam tutaj wczoraj po połudnu i zostawiłam notatnik. Taki niebieski. Czy może widziała go pani?
- Tak faktycznie ktoś zostawił wczoraj notatnik, ale wziął go taki wysoki, niebieskooki brunet. Myślałam, że to jego...
- Nie, on jest mój. A nie wie pani, czy często tu przychodzi?
- Tak jest tutaj codziennie po południu. Siedzi tutaj ze znajomymi albo sam, ale to jego stałe miejsce.
- Dziękuje pani bardzo. - No cóż nie pozostaje mi nic innego niż przyjść tutaj później. I poszukiwania znowu się przeciągną. Dlaczego nie mógł tego zostawić? To takie trudne nie dotykać czyichś rzeczy? Jestem wściekła! Jedyne co mogę zrobić, to gdzieś pójść... Na plażę. Wracam do hotelu, ubieram bikini, pakuję ręcznik i idę na plażę... Rozkładam ręcznik i zaczynam się opalać. Super zapomiałam olejku. Mam szczęście, że go nie potrzebuję. Jeszcze jedno... Wyciągam telefon i zaczynam słuchać muzyki. No teraz mogę się opalać. Nagle zrobiło się ciemno jakby zaszło słońce. Nie, to niemożliwe żeby miało padać, przecież niebo jest takie błękitne. Otwieram oczy i zauważam osobę, której w tym momencie nie miałąm ochoty oglądać. I znowu ten uśmiech... Oh przysięgam, że kiedyś zniknie z jego twarzy.
- No proszę kogo ja widzę. I znowu się spotykamy. Jak ja się cieszę czego nie można powiedzieć o tobie... Dobrze się czujesz? Wyglądasz tak niewyraźnie. Może jesteś chora?
- Nie, nie jestem chora! Czuję się świetnie! - Nie mogę mu pokazać, że właśnie zepsuł mi nastrój. Nie dam mu tej satysfakcji.
- Skoro już tu jesteś, to czy mógłbyś mi oddać mój notatnik? Wiem, że go masz. Tak na marginesie... NIe uczyli cię, że nie bierze się nieswoich rzeczy?
- Wybacz taki nawyk. I co mówisz, że chcesz go spowrotem? No wiesz nic za darmo...
- Nic za darmo? To jest moje! Ty go zabrałeś i nikt cię o to nie prosił! Oddaj mi to i już więcej się nie zobaczymy.
- No właśnie i w tym problem. Ja jeszcze chcę się z tobą zobaczyć, ale jeśli co go oddam to będzie tak, jak mówisz, czyli już się nie zobaczymy. Chociaż tu też nie byłbym tego taki pewny.
- Po prostu mi go oddaj.
- Tylko wtedy, gdy się ze mną umówisz. Co ty na to? A tak poza tym po co ci te słówka, zwroty i te informacje o jakimś kolesiu? Nie umiesz angielskiego? Co za wsytd... Mógłbym cię poduczyć... - Jeszcze nigdy nie byłam tak blisko wybuchu. I właśnie czułam, że zaraz to nastąpi jeśli się nie uspokoję.
- Dobra robię to tylko dla notatnika. Gdzie i kiedy?
- W tej restauracji co ostatnio. Może być jutro o piętnastej?
- Wolałabym jeszcze dzisiaj. Mam do załatwienia jeszcze kilka spraw, a spieszy mi się. I tak przez ciebie jestem opóźniona.
- Skoro aż tak ci zależy na randce ze mną może być dzisiaj. W takim razie o piętnastej.
- Zgoda. I lepiej żebyś miał ten notatnik ze sobą, bo jak nie to pożałujesz!
- Tak jest! - Zasalutował jak żołnierz i z głupim uśmieszkiem na twarzy sobie poszedł... W co ja się wpakowałam... Już zaczynam żałować. Jedyna pocieszająca myśl? Odzyskam to na czym mi najbardziej zależy... Mam nadzieję.

sobota, 8 marca 2014

2 Rozdział

Idę prosto przed siebie. Eh Los Angeles jest takie piękne. Chciałabym tu mieszkać. Niebo jest błękitne, powietrze takie świeże. Życie tutaj byłoby wspaniałe. Pełno butików i centrów handlowych. Podziwiając to wszystko doszłam na plażę. Jest pełno ludzi, ale nie ma się czemu dziwić, pogoda dopisuje. Nagle cały porządek zakłuca mój brzuch. Wypadałoby zjeść śniadanie, a raczej obiad bo już południe. Szukam jakiejś restauracji przy plaży. I właśnie chyba znalałam. Wchodzę do środka, siadam do stolika i biorę do ręki kartę dań. Wyciągam notatnik żeby przypomnieć sobie zwroty. Podchodzi kelnerka, zamawiam ravioli z grzybami i szklankę wody. Nagle zdaję sobie sprawę, że ktoś mnie obserwuje. Odwracam głowę i napotykam wzrok chłopaka. Całkiem przystojny. Ma krótkie brązowe włosy, niebieksie oczy, wysoki i dosyć wysportowany. Nie napewno nie patrzy na mnie. Coś musiało mi się pomylić, ktoś siedzi za mną, jakaś ładna dziewczyna. Odwracam się, ale w pobliżu nie ma nikogo. Jeszcze raz spoglądam na niego, ale zniknął. Hm dziwne. Po chwili ktoś odsuwa krzesło naprzeciwko mnie i siada. To on. Uśmiech ma nieziemski... Przestań! Skarciłam siebie.
- Cześć, jestem David. Mogę się dosiąść?- Patrzę na niego osłupiała. Ten uśmiech powaliłby każdą dziewczynę. Ciekawe ile już złamał serc...
- Hej słyszysz mnie? Czyżbym był aż tak przystojny, że nie potrafisz wykrztusić ani słowa?
- Hm? Tak... To znaczy nie!- O matko, ale wpadka. Uspokój się i zacznij jeszce raz. - Cześć, jestem Alex.  Odpowiadając na twoje pytanie... Chyba już zdążyłeś się dosiąść nieprawdaż?
- No tak wybacz. Mam wstać, podejść jeszcze raz i zrobić to jak należy? - Drwi sobie ze mnie. A uśmiech nie schodzi mu z twarzy.
- Nie trzeba i tak to nic nie zmieni. - Kolejny zapatrzony  w siebie koleś. Jeśli kilka minut temy byłam głodna to właśnie mi przeszło. Jak można się tak zachowywać? Za grosz przyzwoitości. No tak, ale tacy są chłopacy pewni siebie.
- Skąd jesteś? Zgaduję, że nie stąd bo nigdy cię tu nie widziałem.
- Z Hiszpanii. Przyjechałam tu na wakacje. A ty? Jesteś stąd?
- Jak mogłaś nie poznać! Tacy przystojniacy są tylko w Hiszpanii. - Nie wiem jaką miałam wtedy minęm, ale zgaduję, że dość nieciekawą.
- Przepraszam, ale muszę już iść... Śpieszy mi się.- Wyjęłam z portfela pieniądze, położyłam na stoliku, wzięłam plecak i wyszłam. Nie miałam ochoty dłużej przebywać w jego towarzystwie. Mam nadzieję, że nie spotkam go nigdy więcej. Może było to trochę niemiłe co zrobiłam, ale sam się prosił. Odwróciłam się tylko na moment, żeby sprawdzić czy jeszcze tam siedzi i się nie myliłam. Nie ruszył się z miejsca. Jedynie jego oczy były wpatrzone we mnie. Cóż musiał być pewny, że poddam się jego urokowi jak zapewne każda inna dziewczyna. Widocznie grubo się pomylił... Spaceruję już tak od dobrych dwóch godzin. ,,Mam wstać, podejść jeszcze raz i zrobić to jak należy?''  co to miało być? Zarozumiały palant... Ale przystojny, tego nie mogę zaprzeczyć. I ten uśmiech... Stop, stop! Czemu ja o nim myślę? Czyżby jednak mi się spodobał? NIe to niemożliwe. To przez te głupie teksty. Tak chodzi tylko o to.... Na pewno! A tak wogóle co ja miałam robić? No tak szukać ojca. Przez tego kolesia straciłam cenny czas. Eh dzisiaj nic już nie załatwię. Pozostaje mi tylko pozwiedzać miasto i wreszcie coś zjeść. Mam nadzieję, że tym razem nie przeszkodzi mi żaden kretyn. I nieważne jak miałby być przystojny. Podchodzę do budki i zamawiam zapiekankę przy okzaji kupuję jeszcze sok. Nawet nie zdążyłam się wtedy napić. Postanowiłam wrócić na plażę. Chodzę sobie po brzegu morza, fale uderzają o moje stopy. Strasznie relaksujące. Brakuje mi do szczęścia muzyki. Otwieram plecak i szukam słuchawek... Znalazłam, ale chwila... A gdzie mój notatnik? O nie, tylko nie to! Zostawiłam go w tamtej restauracji. Pójdę po niego jutro, mam nadzieję, że tam będzie. Oprócz zwrotów miałam zapisany numer mamy do pracy, a także kilka informacji na temat ojca, które udało mi się wywęszć. Przez to wszystko odechciało mi się spacerować. Powoli zaczęłam kierować się w stronę hotelu. Wróciłam, wzięłam relaksującą kąpiel i położyłam się spać... Plan na jutro? Odzyskać notatnik i wreszcie zająć się tym po co tu przyleciałam...

wtorek, 25 lutego 2014

1 rozdział

Pakuję się i pakuję i mam wrażenie, że coś zapomniałam, ale nie wiem co. Myśl, myśl... No tak mój notatnik. Tylko gdzie ja go położyłam? O jest! Eh lepiej od razu włożę go do plecaka. Zapisałam tam najpotrzebniejsze zwroty bo z moim angielskim jest kiepsko. Aż głupio się przyznać, ale taka jest prawda. No to chyba juz wszystko. Paszport jest, ubrania są, kosmetyczka jest, kasa jest. Za dużo jej nie mam, ale powinno starczyć. Za dwie godziny wylatuję... Nie mogę się już doczekać. Pierwszy raz kiedy polecę samolotem. Wogóle pierwszy raz gdziekolwiek pojadę. Moje przemyślenia zakłuca pukanie do drzwi. Po chwili wchodzi mama.
- Wszystko masz? Nieczego nie zapomniałaś?- Zawsze mnie sprawdza. Jakbym była małym dzieckiem.
- Tak mam wszystko. Niczego nie zapomniałam.
- Zapomniałaś o tym.... Trzymaj. - Wciska mi do ręki kopertę. Nie muszę wiedzieć co w niej jest.
- Nie mamo, tobie bardziej się przyda ja mam swoje. Udało mi się dość trochę nazbierać.
- Proszę, weź je kochanie. - Mama nie daje za wygraną. Jest taka uparta i już wiem po kim to mam.
- Nie, nie chce ich naprawdę. Dam sobie radę. Nie jestem już małym dzieckiem mamo.
- Eh no dobrze, niech ci będzie. 
- A tak zapomniałabym... Zostawię ci telefon. Skontaktuję się z tobą jak dotrę na miejsce.
 Bierze kopertę, moją walizkę, telefon i wychodzi. Jeszcze raz sprawdzam czy wszystko wzięłam, biorę plecak i wychodzę z pokoju.
- Kocham cię mamo i proszę obiecaj mi, że będziesz uważać. - Teraz to ja jestem zbyt opiekuńcza. Eh...
- Też cię kocham i obiecuję, że będę ostrożna. No idź już bo się spóźnisz.
Przytulamy się, biorę walizkę, wsiadam do taksówki i jadę na lotnisko. Misję odnalezienia ojca uważam za rozpoczętą... Leciałam z dobre jedenaście godzin. Jestem wykończona. Pragnę tylko położyć się na łóżku i pożądnie się wyspać. Jednak fotel w samolocie to nie to samo co miękkie łóżko. Odebrałąm bagaż. Teraz tylko złapać taksówkę. Jadę przez miasto. Nie mam nawet sił by patrzeć przez okno. Powstrzymuję się by nie zasnąć. Nie wiem ile minęło, wiem tylko, że przed chwilą zapłaciłam za podwózke i stoję teraz przed hotelem. Szkoda, że nic nie widziałam. Podobno wieczorem jest tu pięknie. Nadrobię to jutro. Ciągnąć za sobą walizkę, dochodzę do recepcji. Melduję się i ruszam w kierunku pokoju. Nawet nie jest taki zły. Nie ma telewizora, ale i tak nie będę miała czasu na oglądanie. Zostawiam walizkę w pokoju i kieruję się do łazienki. Jest mała, ale przynajmniej z wanną. Będę mogła się zrelaksować. Ale nie dzisiaj. Spoglądam na zegarek, który wskazuje dziesiątą wieczorem. Nie zastanawiając się nad niczym więcej padam na łóżko i zasypiam... Budzi mnie pukanie do drzwi. Ciekawe, która godzina... Szybko wstaję, podchodzę do drzwi i otwieram. Przede mną stoi sprzątaczka. Jej musi być bardzo późno skoro już sprzątają. 
- Przepraszam, mogłaby pani przyjść później? Dopiero co wstałam i chciałam się odświeżyć. Może nawet przyjść pani jutro. Nie widzę potrzeby, aby tu sprzątać. Wczoraj dopiero przyjechałam więc... - Dziwnie się na mnie popatrzyła, ale ku mojej uldze przytaknęła i poszła. Zamykam dzrzwi i szybko sprawdzam, która godzina. Już dwunasta?! Muszę się ogarnąć jak najszybciej i zacząć poszukiwania. Wchodzę do łazienki, myję się i czeszę. Wracam do pokoju, wyciągam z walizki ciuchy i się przebieram. Biorę mój plecak i pakuję do niego potrzebne rzeczy. 
- Notatnik jest, wszystko jest... Zaraz jeszcze pieniądze. Wczoraj zapasy z kieszeni wydałam na taksówkę.
Odpinam boczną kieszeń torby i wyciągam pieniądze. Chwila coś tu jeszcze jest. No tak mogłam się tego spodziewać. Mama dała mi tą kopertę, której nie chciałam. No cóż na pewno się przyda, ale postaram się wydać jak najmniej. I jest tu jeszcze coś... Telefon! Ładowarka też, a myślałam, że jej nie zdążyła włożyć.
- Dzięki mamo, że się tak o mnie troszczysz, ale komórkę miałaś sobie zostawić. - Teraz jej nie odeślę, ale przyznam, że się bardzo przyda. Chowam kopertę do torby, biorę plecak, telefon i wychodzę.

niedziela, 23 lutego 2014

Prolog

Nie pamiętam kiedy ostatnio gdzieś wyjeżdżałam... Zaraz, ja nigdy nigdzie nie byłam. W domu się nie przelewa... Moja mama ledwo znalazła pracę. Jest niema przez co musiałam nauczyć się języka migowego. Pracuje jako służąca u jednej z bogatszych rodzin. Nienawidzę ich. Myślą, że są lepsi tylko dlatego bo mają kasę... A ja? No cóż jak zwykła dziewczyna chodzę do szkołyuczę się i ponadto pracuję w kilku dorywczych pracach. Nawet je polubiłam, chociaż kokosów z tego nie ma, ale liczy się każdy grosz. Mieszkamy w małym domku na przedmieściach. Dwa pokoje, które mają zaledwie ponad dwa metry, kuchnia i łazienka. To nasze całe królestwo. Mimo wad polubiłam to miejsce i jest mi dobrze. Ostatnio pojawiła się okazja wyjazdu do Ameryki. Chciałam jechać, ale mam bała się mnie puścić. Może dlatego, że mieszka tam mój tata? No właśnie tata. Dla mnie to obce słowo. Od dzieciństwa nie mam ojca. Wiem tyle, że zostawił nas gdy byłam jeszcze niemowlęciem i wyjechał do Ameryki. Wracając do wyjazdu... Udało mi się przekonać mamę i jutro wylatuję. Oczywiście nie ma pojęcia jaki jest cel mojego wyjazdu. Mimo wszystko chcę odszukać ojca, dowiedzieć się kim jest i dlaczego nas zostawił. W głowie pojawia się wiele pytań. Czy zostawił nas przez chorobę mamy i nie potrafił tego znieść? Czy znalazł sobie kogoś nowego? Czy założył nową rodzinę? Mam nadzieję, że znajdę odpowiedzi na wszystkie moje pytania. Jeszcze nie wiem co mu powiem jak go spotkam. Szczerze to się tego boję. Lecz jeśli chcę poznać prawdę muszę tam polecieć i ją poznać. Nawet jeśli zaboli. Chcę wiedzieć i tego się będę trzymać.