sobota, 24 maja 2014

10 Rozdział

To jakiś żart? Jak mogło grozić nam niebezpieczeństwo? Patrze na niego, jak na wariata. Chyba to dostrzega, ale kontynuuje dalej.
- Były osoby, którym przeszkadzałem. Jak już wiesz, jestem biznesmenem i nie podobało się to im. Wygrywałem wszystkie przetargi jakie mogły być do wygrania, wielu biznesmenów z innych krajów przyjeżdżało robić ze mną interesy. Byłem szanowany.
- Ale kto to był? Ty chyba nie mówisz o rodzinie Rodriguez? Przecież tam pracuje mama...
- Nie, nie mówie o nich. Fakt nie lubiliśmy się i nie lubimy nadal, ale to nie oni. Nie mogę ci powiedzieć kto to, ponieważ groziłoby ci niebezpieczeństwo. I tak jeśli się dowiedzą, że żyjecie i w dodatku ty tu jesteś zrobiłoby się nieciekawie. Dlatego zrozum. Musiałem wyjechać i upozorować waszą śmierć. Nie zniósłbym, gdyby coś wam się stało. Prosze, musisz mi wybaczyć. Twoja mama zrobiła to dawno temu. Tak właściwie to był też jej pomysł.
 - No nie wiem. To trudne. Nie da się o tak o wszystkim zapomnieć, ale masz racje. Na twoim miejscu zachowałabym się tak samo. Postaram się wybaczyć, ale obiecaj, pe teraz znowu nie wyjedziesz, ani nie odeślesz mnie z powrotem do Hiszpanii. Chcę cię poznać. Mama o niczym nie wie, więc...
- Co? Nie powiedziałaś jej nic? Alex!
- To nie tak! Wie, że jestem w Ameryce, ale nie zna powodu, dla którego tu przyjechałam.
 - Natychmiast masz do niej zadzwonić!
- Jej, nie widziałeś mnie tyle czasu, a już mi rozkazujesz. I gdzie tu sprawiedliwość? Odezwała się ojowska mowa...
- Dzwoń do niej. Napewno się martwi.
- Dobra już dobra.
 Wyciągam i włączam telefon. 15 nieodebranych połączeń i 20 wiadomości. David. Nie mam zamiaru mu odpowiadać. Wybieram numer mamy i się łącze.
- Mamo? To ja. Przepraszam,że tak długo nie dzwoniłam. Musze ci coś powiedzieć...
Opowiadam jej wszystko po kolei. Nie może mówić, ale gdyby mogła, to w tej chwili nie byłoby to miłe doznanie. Jest wściekła. Mam nadzieje, że gdy wróce nie będzie na mnie zła.
- Mamo wybacz mi, że wcześniej nie powiedziałam ci o moich zamiarach, ale gdybym to zrobiła nie pozwoliłabyś mi lecieć. Chce go poznać. Wiem już o wszystkim. Ta... tata wszystko mi powiedział. Nic mi tutaj nie grozi. Nie martw się o mnie. Będę tutaj trochę dłużej niż planowałam. Wiem, że jesteś zła, ale musiałam. Jeszcze raz przepraszam. Zadzwoń jeśli będziesz chciała ze mną porozmawiać. Ja już kończe. Papa. Kocham cię!
No to by było na tyle. Wybaczy mi, ale troche to potrwa. Tylko ile?
- No to powiedziałam jej prawde. Zadowolona nie była... To znaczy jest wściekła.
- Nie dziwie jej się moja panno. Narozrabiałaś, ale ciesze się, że postanowiłaś mnie odszukać. Ja nie mogłem się z wami kontaktować. Teraz gdy już wszystko wiesz mam nadzieje, że mi wybaczysz i pozwolisz mi spędzić z tobą troche czasu. No może więcej niż troche.
- Myśle, że z czasem ci wybacze. Sama chce spędzić z tobą czas, więc nie musze udzielać pozwolenia.
 - No to skoro się dogadaliśmy w tej kwesti, to mam do ciebie propozycję. Napewno nocujesz w hotelu, a tam nie jest za wygodnie. Jeśli chcesz możesz przenieść się do mnie. Zapewniam cię, że będzie ci u mnie o wiele lepiej no i spędzimy ze sobą więcej czasu.
- Zastanowie się nad twoją propozycją. I w jednym się mylisz.
- W czym?
- Nie nocuje w hotelu.
- To gdzie?
- Mieszkam z jakby to powiedzieć... kolegą.
- Kolegą? To ty tutaj kogoś znasz? Nie mogła to być koleżanka?
No i się zaczęło. Ledwo stał się moim ojcem, a już robi mi wyrzuty. Czemu ja mu to powiedziałam?
- No nie, nie znałam go wcześniej. Poznałam go dopiero tutaj. Uratował mi życie.
- No to ładnie. Pierwszy dzień pobytu, a ty już się pakujesz w tarapaty. Oj widze, że będziesz mi miała dużo do powiedzenia.
- Ty też.
- No czyli rozumiem, że to ten chłopak, który czeka na ciebie przed restauracją?
O kurde! Theo! Zupełnie o nim zapomniałam. Mam nadzieje, że jeszcze tam jest. Tak właściwie, to która godzina? Zerkam na zegarek jest 16. Jej, troche czasu zleciało.
- Yyy tak właściwie to nie. Jego poznałam dopiero dzisiaj.
- Alex!
- No co? To już poznać nikogo nie można?
- Dziewczyno nawet nie wiesz jak mnie zadziwiasz. Tak, będziesz miała dużo do powiedzenia.
- Już się ciesze. Mam nadopiekuńczego ojca. Ledwo się nim stał, a już chce mnie kontrolować.
 - No chyba nie myślałaś, że nie będę się niczym interesował.
- No nie.... A właściwie to tak. Dobra, ja już musze iść. Theo czeka, o ile już sobie nie poszedł. No nie patrz tak na mnie. Daj mi telefon. Zapisze ci mój numer. Zastanowie się nad twoją propozycją i dam ci znać.
Spotkamy się jutro.
- Jutro mam spotkanie... A co mi tam zrobie sobie wakacje. Ty jesteś ważniejsza o tego wszystkiego. Tak spotkamy się jutro. Nie planuj nic, bo zajmę ci cały dzień. - Dobrze, w takim razie do jutra.
Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale dałam mu buziaka w policzek. On też był zaskoczony, ale po jego minie stwierdziłam, że był zadowolony. Jakaś część muru, który był między nami opadła. I mam nadzieję, że w końcu opadnie cały. Wychodze szczęśliwa? Tak jestem szcześliwa. Ma murku przed restauracją siedzi Theo. Dziwie się, że sobie jeszcze nie poszedł. Starsznie długo rozmawiałam z tatą. Tata...jak to świetnie brzmi. Podchodze do niego od tyłu i zakrywam mu oczy.
 - Zgadnij kto to?
- Niech pomyśle...Nicol?
-Pacan! To ja już sobie pójde. Nie chce wam przeszkadzać.
- Zaczekaj! Ja tylko żartowałem. Nie idź jeszcze. Specjalnie tu na ciebie czekałem, a ty chcesz iść?
- Dokładnie! Dziękuje, że na mnie czekałeś.
 - To może jakaś nagroda? Hm...całus w policzek?
Patrze na jego uśmiechniętą twarz. W sumie dlaczego nie? Poprawił mi dzisiaj humor, zaczekał na mnie... No dobra niech mu będzie. Pochylam się w jego strone i daje mu buziaka w policzek.
- Zadowolony?
- Nawet bardzo! No to teraz nożemy gdzieś iść.
Szczerze nie wiem gdzie ide. Theo mnie prowadzi. Po drodze opowiada mi o sobie, a ja jemu o sobie. Śmiejemy się, żartujemy. Zupełnie jak z Davidem... Ugh i znowu on. Dlaczego nie potrafie o nim zapomnieć? I znowu powracam do wczorajszego dnia. Nie słucham tego, co mówi do mnie Theo. Co by było gdybyśmy się pocałowali?
- No i tak się to skończyło. Koniec nie był miły, ale war... Hej! Czy ty mnie wogóle słuchasz? Tylko mi nie mów, że znowu odpłynęłaś? Eh, czemu myślisz o kimś, kto cię zranił? Nie warto!
 - Skąd wiesz, że...
 - Bo to widać.
- Coś ci się wydaje.
- Nic mi się nie wydaje. Okłamywać to możesz samą siebie, ale mnie nie oszukasz.
 - Przepraszam. Po prostu nie wiem co się ze mną dzieje. Nie chce o nim myśleć, ale nie wiem jak to zrobić.
 - To nie ty powinnaś przepraszać, tylko on! Za to, że cie zranił.
 - Może masz racje. W każdym razie robi się późno, a ja musze iść.
- Do niego?
- Eh, tak do niego. Musze spakować rzeczy i przyjąć zaproszenie ojca. Postaram się załatwić to tak, żeby mnie nie widział. Zostawie mu list.
- Mam iść z tobą?
 - Nie, nie trzeba. Poradze sobie. Dziękuje za to, że mi pomogłeś i pocieszyłeś.
- Zawsze do usług. Spotkamy się jeszcze? Daj mi swój numer.
- No dobra.
Podałam mu numer. Zapisał go i obiecał, że zadzwoni. Na koniec pocałował mnie w policzek, uśmiechnął się i poszedł. Powoli i niechętnie wracam do domu. Jestem pewna, że nie ominie mnie spotkanie z Davidem. Dochodze na miejsce. Staje przed drzwiami i czekam chwile. W końcun decyduje się je otworzyć. Wchodze niepewnie do środka i rozglądam dookoła. Chybs nikogo nie ma. Na palcach kieruje się do pokoju. Droge przebywam bez żadnych przeszkód. Wchodze do pokoju. Nikogo nie ma. Szybko biore walizke i zaczynam się pakować. Jeszcze na chwile podłączam telefon do ładowania. Natychmiast się włącza i wyskakują mi kolejne nieodebrane połączenia. Pisze list i wyjaśniam w nim wszystko. Kłade go na łóżku. Kończe się pakować i dzwonie do taty o przyjęciu propozycji. Uprzedzam go, że chce przyjechać jeszcze dzisiaj. Podaje mu adres. Limuzyna będzie za około 15 minut. Biore walizke i po cichu schodze na dół. Już prawie jestem przy drzwiach, gdy ktoś za mną staje.
-Dokąd się wybierasz?
- Daleko stąd. Znalazłam nowe miejsce.
- Kolejny hotel?
-Tak się składa, że nie.
- Słuchaj ja wiem, że jesteś na mnie obrażona i nie chcesz ze mną gadać, ale nie musisz się wyprowadzać.
- Tak będzie najlepiej. Nie będziemy sobie wchodzić w droge. Dziękuje za wszystko.
- Czekaj! Ja przepraszam! Naprawde przepraszam! Nie odchodź! Zależy mi na tobie.
- Jeśli ci zależy to mnie wypuść. Nie dzwoń do mnie i nie szukaj mnie.
- Powiedz tylki dokąd idziesz?
- Do taty. Odszukałam go dzisiaj rano.
- I co odrazu do niego idziesz? Ciesze się bardzo, że go znalazłaś, ale czy to nie za szybko?
- Z tobą było tak samo. Żegnaj.
Odwracam się od niego, łapię walizke, podchodze do drzwi i już chce je otwierać, gdy David łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie.



10 komentarzy :

  1. SUPER ROZDZIAŁ!
    Pisz szybko następny!! C;

    OdpowiedzUsuń
  2. Ola... NIENAWIDZE CIE, WIESZ?! Jak mk nie dasz kolejnego rozdzialu, zaraz, juz teraz, to pojade tam do Ciebie i Cie zabije. Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Też Cię kocham;* P.S. Nie wiesz gdzie mieszkam :P

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG... Ja chcę kolejny rozdział!
    Fajnie, że udało jej się odnaleźć tatę <3 A David i Theo... coś czuję, że jeśli się spotkają, nie będzie to miłe spotkanie. No cóż, pożyjemy - zobaczymy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. no, no, no. Rozdział ... BOSKI !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie mogę się doczekać
    + razem z @Bonia4444 cię znajdziemy !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Aż się zdziwisz !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjezdzaj do mnie, mniej wiecej wiem gdzie mieszka, jakos ją znajdziemy xD

      Usuń
    2. Haha mniej więcej? Chyba se żartujesz ze mnie xD

      Usuń