Nie jestem pewna, czy dobrze widze. Zamykam oczy i otwieram je jeszcze raz. Widze to co przedtem, ale nie moge w to uwierzyć. Na zdjęciu jesteśmy ja z mamą. Skąd on to ma? Czy możliwe, że to jest mój ojciec? Bo przecież jak inaczej wyłumaczyć to, że miał zdjęcie przy sobie? Ktoś mną potrząsa. Z trudem odrywam wzrok i spoglądam na Theo.
- Ziemia do Alex! Obudź się wreszcie! Co ci się stało, że tak nagle uciekłaś. Przebiegłaś przez sam środek ulicy. Nie słyszałaś trąbiących aut? Przecież mogło ci się coś stać!
- Hm? A tak przepraszam. Po prostu temu facetowi wypadł portfel i tak jakoś wyszło, że ja jedyna to zauważyłam, wiec pobiegłam żeby go zwrócić. Wiem zachowałam się dziwnie. Naprawde nie wiem co mi odbiło.
- Dobrze już dobrze. Najważniejsze, że nic ci nie jest, ale co ty masz w ręce? To nad tym się tak zawiesiłaś?
- Co? A... tak nad tym.
- Ale to przecież tylko zdjęcie.
- Zdjęcie, na którym jestem ja i moja mama.
- Co? To niemożliwe! Ale jak...
- Przyjechałam tutaj, żeby odnaleźć ojca i chyba właśnie go znalazłam.
- E to jest...
- Pokręcone? Tak wiem. Ale nie ma się czemu dziwić. Całe moje życie jest pokręcone.
- Opowiedz mi wszystko od początku...
Już zamierzałam zabrać się do opowiadania mojej historii, gdy nagle z restauracji wydzedł właściciel portfela.
- Ej wy smarkacze oddawać mój portfel!
Nie mogłam wykrztusić ani słowa. Odezwał się za mnie Theo.
- Właśnie chcieliśmy go panu oddać.
- Uważajcie, bo wam uwierze. Myślicie sobie, że nie znam takich jak wy?
- Ale my naprawde chcemy go oddać. To znaczy moja przyjaciółka go znalazła i chciała zwrócić.
- Dobrze, powiedzmy, że wam wierze. Więc możecie mi go już zwrócić?
Patrzyłam na niego osłupiała. Nie zwracałam na nic innego uwagi. I to ma być mój ojciec? Biznesmen? Teraz chyba zaczynam rozumieć dlaczego nas zostawił. Zepsułybyśmy mu reputacje. Powoli zaczynała narastać we mnie złość. Z przemyśleń wyrwał mnie Theo wyciągają potrfel z moich rąk.
- Co robisz?
- Chciałaś mu go oddać nie? To nadszedł czas, żeby to zrobić.
Mężczyzna podszedł do nas, a Theo wręczył mu do rąk jego własność. Ja nadal stałam i gapiłam się w niego jak idiotka.
- A i jeszcze zdjęcie. Grzebałaś w moim portfelu?
Wyrwał mi je z rąk. Nawet nie zaprotestowałam. Zwyczajnie się zawiesiłam. Theo mnie szturchnął i wtedy się ocknęłam.
- Yyy nie. Po prostu mi wypadło... Mam pytanie skąd ma pan to zdjęcie?
- To już nie można mieć zdjęcia swojej rodziny? To jedyna pamiątka, która mi po nich została. Po wypadku nie chciałem bardziej cierpieć, więc zostawiłem sobie tylko to zdjęcie, a wszystkie inne rzeczy spaliłem.
Czuje, że zaczynam robić się czerwona i zaraz wybuchne. Theo też to chyba poczuł, bo próbował mnie odciągnąć od mężczyzny, do którego nieświadomie zaczęłam się zbliżać. Ale jednak nie zdołał mnie powstrzymać. Wybuchłam.
- Jaki wypadek? Umarłyśmy? Kiedy? Jeśli ktoś tu umrze to chyba zaraz ty! Dlaczego nas zostawiłeś. Co ci nie pasowało. Mama czy ja, a może obydwie?! Nie moge w to uwierzyć! Jesteś okropny, a ja cie szukałam. Jestem głupia!
- Hej uspokój się! Zwariowałaś? Co ty do mnie mówisz? To jakaś wariatka prawda?
- Nie jestem żadną wariatką!
Zaczął mi się badawczo przyglądać i chyba mu się coś przypomniało. Jego mina mówiła wszystko. Takiego zwrotu akcji się nie spodziewał.
- Czekaj... Alex? To ty? Jakim cudem? Jak mnie znalazłaś? Pozwól, że wszystko ci wytłumacze. Tylko uspokój się. Wszyscy się na nas gapią.
- Nie obchodzi mnie to! Niech się gapią! Chce poznać prawde!
- Dobrze poznasz prawde. Zasługujesz na to. Wejdźmy do środka i wszystko ci opowiem.
W tej chwili odezwał się Theo. Nawet zapomniałam, że jeszcze tu jest. I na dodatek wszystko słyszał. Nie planowałam tego.
- Alex uspokój się. Wejdzcie do środka. Napewno wszystko się wyjaśni. Jeśli chcesz moge tu na ciebie poczekać.
- Eh no dobrze. Chyba masz rację. Nie ma sensu się złościć dopóki nie dowiem się prawdy... Tak jeśli możesz, poczekaj na mnie.
- Obiecuje, że będę tu czekać.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Ty byś zrobiła to samo. No przynajmniej tak myśle.
- Pewnie, że tak... Dobrze, możemy iść. Czas poznać prawdę.
Wchodzimy do środka. Siadamy przy zarezerwowanym stoliku. Musi tu przychodzić bardzo często. Wszyscy go tutaj znają. Czuję się dziwnie. Jestem pewna, że wszyscy na mnie patrzą. Mój ojciec, bo w sumie tak go moge nazwać siada naprzeciwko mnie. Patrzymy sobie prze chwile w oczy. Ten moment przerywa mój telefon.
- Przepraszam, zapomniałam wyłączyć.
- Nic się mie stało. Odbierz jeśli to coś ważnego.
Zerkam na telefon. To David. Nie, nie będę odbierać. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Wyłączam telefon i chowam do torebki.
- Nie to nic poważnego. Może zaczekać... No to może zacząłbyś mówić prawde? Powiedz mi wszystko od początku.
- Wiem, że pewnie teraz mnie nienawidzisz, ale jestem pewny, że gdy wszystko ci opowiem to zrozumiesz.
- To się jeszcze okaże.
- No więc tak. Nie zostawiłem was dlatego, że się was wstydziłem, czy dlatego, że przeszkadzała mi choroba twojej mamy. Bardzo was kochałem i kocham nadal. Nigdy o was nie zapomniałem. Nie było dnia żebym nie spojrzał na to zdjęcie.
Nie wiem czy mam mu wierzyć czy nie. To jest troche niewiarygodne. Jeśli nas kochał to dlaczego wyjechał? Zniknął jakby wogóle nie istniał. Przez tyle lat żyłyśmy ledwo wiążąc koniec z końcem, a on pławił się w luksusach. Mama tyle wycierpiała. Nie wiem czy to co ma do powiedzenia spawi, że przestane go nienawidzieć.
- Czy ty masz pojęcie, ile mam wycierpiała? Czy ty wiesz, że ledwo wiążemy koniec z końcem? Mama pracuje jako sprzątaczka w rodzinie Rodriges. Strasznie ich nienawidze, ale oni jako jedyni dali mamie prace. A ty? Ty się pławisz w luksusach. Jeździsz limuzynami. I co i myślisz, że ci wybacze? Mam nadzieje, że masz mocny argument.
- Prosze córeczko daj mi wytłumaczyć.
Wzdrygnęłam się gdy powiedział do mnie córeczka, ale trochę mi się to spodobało. Mimo wszystko nigdy nie wiedziałam jak to jest mieć ojca. W głębi duszy chce, żeby to co powie miało jakieś znaczenie. Chciałabym mieć rodzine w komplecie.
- No więc odszedłem od was, ponieważ groziło wam niebezpieczeństwo...
Witaj dobry człowieku :P Twojego opowiadania jeszcze nie zaczęłam czytać niestety ale postaram się jak najszybciej to nadrobić gdybęde mieć czas :) Wbijam tu żeby powiedzieć ci że dodałąm miniaturkę na którą cię zapraszam... pewnie nie wiesz kim jestem... i z jakiego bloga... no niedawno czytałaś mojego.. taki o Marku i Oli i takie tam mają problemy i wgl xD nawet skomentowałaś xppp no... to zapraszam i weny a rozdziały poczytam najpewniej w niedzielę :P Pozdrawiam http://prawdziwa-tozsamosc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńP.S. Masz super muzykę na blogu, kóra w sumie mnię tknęła i postanowiłam coś napisać... tak dokładniej to było reign - don't let me go :P
OdpowiedzUsuńMiło, że tak uważasz:) I że jest kolejna osoba, która zacznie czytać mojego bloga:) Ciesze się, że piosenka na coś się przydała;*
OdpowiedzUsuńHej ;) właśnie skończyłam czytać ten rozdział i szczerze nie mogę się doczekać co będzie dalej! Coś czuję, że David nie polubi Theo... no i co z tym ojcem?? Jest jakimś świadkiem koronnym?... nie wiem ale chcę się dowiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńNa razie nie obserwuje bloga, bo czytam na komórce. Jak tylko włączę komputer i będę miała chwile, zaobserwuję.
Przy okazji - może chciałabyś wejść na mojego bloga? Pisze z koleżanką od pół roku opowiadanie, ale mało osób je czyta. Teraz jeszcze mniej, a szkoda... bardzo nas to smuci bo obie wkładamy w nie wiele serca ;(
Jest to opowiadanie o zwyczajnej dziewczynie, która pewnego dnia spotyka w klubie tajemniczego chłopaka. Od tego momentu jej życie diametralnie się zmienia. Wątek miłosny, zemsta, nieodkryte tajemnice, przygoda i wiele magii - jeśli Cię zainteresuje, serdecznie zapraszam ;)
jedyna-nadzieja.blogspot.com
A tak w ogóle, to mamy bardzo podobne avatary, nieprawdaż? ;D
Oj sorry, nie zauważyłam zakładki spam... mogłam tam napisać o blogu... ;p
UsuńDziękuje bardzo:) Miło wiedzieć, że ktoś czyta mojego bloga i się podoba;*
OdpowiedzUsuńP.S. Napewno zajrze:)