sobota, 28 czerwca 2014

13 Rozdział

Jeszcze nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego... Nawet nie miałam okazji, żeby to zobaczyć, bo go przy mnie nie było.
-Witaj. Masz piękny dom.
- Nie przesadzaj to zwykły domek. Nic szczególnego naprawdę.
Yhym zwykły domek. Jeśli jest taki zwykły to dlaczego nie mieszkają w takich wszyscy ludzie tylko tacy bogacze.
-Wchodź do środka. Na pewno jesteś zmęczona i chcesz odpocząć. Bagaże zostaw, wniesie je kierowca.
Ciekawe, czy sprzątaczkę, kucharkę i ogrodnika też ma... No i jeszcze jest basenowy. Eh gdyby mama to zobaczyła chybaby pękła. Właśnie mama... Nie odzywa się do mnie od czasu, gdy zadzwoniłam do niej i powiedziałam jej prawdę. Ciekawe, ile będzie się jeszcze gniewać? Wchodzę do środka i oczy wychodzą mi z orbit. Nie wiem, czy po tym wszystkim wrócę od tak do domu bez żadnych zahamowań. Tu jest jak w pałacu. Podziwiając dalej dom idę za tatą. Prowadzi mnie do góry po schodach, potem korytarzem w lewo i dochodzimy jak się okazuje do mojego pokoju.
- Nie myślałem nigdy, że będziesz tutaj mieszkać, ba, że cię wogóle spotkam. Kazałem zrobić ten pokój mimo to. Marzyłem, że może kiedyś... I prosze marzenia się spełniają. Zostawie cię teraz samą. Na pewno chcesz odpocząć. Bagaże zaraz dojdą.
Zostawił mnie samą. Rozglądam się po pokoju. Jest przepiękny! Wszystko starannie przemyślane. Nawet jest łazienka. Dopiero teraz zaczynam odczuwać zmęczenie. Muszę się zdrzemnąć. Biore prysznic i kłade się do łóżka. Nawet nie wiem kiedy zasypiam... Budzi mnie dzwonek telefonu. Kurde zapomniałam wyłączyć dzwięk. To pewnie David. Spoglądam na telefon i wyświetla mi się Theo. Jak ja się myle.
- Halo?
- Hej to ja przepraszam, że cię budze, ale musiałem usłyszeć twój głos.
- Coś się stało?
- Nie... Tak, pokłóciłem się z ojcem.
- Coś poważnego?
 - Tym razem tak. Często się z nim kłóce, ale tym razem przesadził.
- Nie martw się. Na pewno się pogodzicie.
- Może tak, może nie. Mogłabyś się ze mną spotkać?
Spotkać? Że teraz? Która jest godzina? Spoglądam na zegarek. Jest dokładnie dziesiąta. Już mam odpowiedzieć, gdy słyszę jakieś głosy, a później odzywa się Theo.
- Albo wiesz co nie trzeba. Przepraszam za pobudkę. Musze kończyć. Pa.
- P...
- Nawet nie zdążyłam się pożegnać. Od razu się wyłączył. Dziwne... Ciekawe co mu się tak nagle stało. W jednej sekundzie chciał się spotkać, a w drugiej zmienił zdanie. Coś mi tu nie gra. Musze do niego zadzwonić, ale nie teraz. Jutro rano jak wstanę. Wyłączam jeszcze tylko dźwięk w telefonie i zasypiam...
- Hej kochanie, gotowa?
- Tak gotowa.
- To chodźmy.
- A tak wogóle to gdzie mnie prowadzisz?
- To będzie niespodzianka. Nie moge ci teraz powiedzieć. Musiałbym cię potem zabić, a tego nie chce.
- Haha jakie zabawne... No dobrze. Niech ci będzie.
Idziemy z Davidem śmiejąc się i trzymając za ręce. Dochodzimy na plaże.
- To tutaj?
- Jeszcze chwilkę, zaraz będziemy na miejscu.
Nagle wpadamy na Theo. Spogląda to na mnie to na Davida nie mogąc uwierzyć w to co widzi. W jego oczach dostrzegam złość i ból.
- Theo ja...
- Nie tłumacz się. Po prostu nic nie mów. Nienawidzisz go tak? Wyprowadziłaś się od niego i zerwałaś z nim kontakt tak?! Masz mnie za idiote?! Nienawidzę cię! Rozumiesz? N I E N A W I D Z Ę!
Z furią rzuca się na mnie. Dostrzegam jeszcze tylko Davida, który zasłania mnie swoim ciałem...
Otwieram oczy i rozglądam się wokół. To był tylko sen, tylko głupi sen. Muszę się z nim spotkać i powiedzieć mu prawdę. Nie chcę, żeby dowiedział się w ten sposób. Wiem kogo potrzebuję i z kim chcę być. Trzeba to zakończć jak najszybciej. Sięgam po telefon i wybieram numer.
- Theo...

sobota, 21 czerwca 2014

12 Rozdział

                                                                     Theo

Co za ulga. Wyprowadziła się. Teraz jestem o wiele spokojniejszy. Dlaczego się tak tym przejmuje? Czyżby zaczynało mi na niej zależeć? Tak, chyba tak. Ma w sobie coś takiego... Różni się od innych dziewczyn. Mam nadzieje, że uda mi się do niej dotrzeć, pomóc zapomnieć o tym całym kolesiu. Musze znowu się z nią spotkać. Napisze do niej... Albo nie, przecież chciała odpocząć. Nie bądź natrętny!
-Co tak gapisz się w ten telefon? Czekasz na zbawienie?
- Co? Nie no co ty. To już się zamyślić nie można?
- Można. A nad czym tak intesywnie myślisz? Albo raczej nad kim?
 -Nie twoja sprawa.
-Wiesz dobrze, że przede mną nic nie ukryjesz, więc lepiej mi powiedz bo jeśli tego nie zrobisz ty, to dowiem się od kogoś innego.
 - To się dowiaduj. Ja nie mam zamiaru ci o tym mówić.
- Widzisz synu tak się składa, że już to sprawdziłem. Domyśliłem się, że nie będziesz miał ochoty współpracować. Co to za dziewczyna? Nigdy wcześniej jej tutaj nie widziałem.
- Bo ona nie jest stąd i nie mieszaj się w moje sprawy!
 - Dobrze wiesz, że to niemożliwe. Daj spokój i powiedz mi co to za dziewczyna. I tak się dowiem.
- To się dowiedz sam. Ja ci nic nie powiem.
. - Jak tam chcesz. Przyjde za kilka minut. Zdecyduje czy możesz się z nią spotykać czy też nie. Nie wiadomo kim jest. Nie będziesz spotykać się z byle kim.
- Nie będziesz za mnie decydował! To moje życie!
 - Twoje życie zależy ode mnie. Zaraz wracam.
Co za dupek! Nie będzie mi mówił co mam robić. Myśli, że pójde w jego ślady. Nigdy w życiu nie będę taki jak on! Nie chce, żeby wszyscy się mnie bali i uciekali. Chce mieć normalną rodzinę i przyjaciół. Czy wymagam zbyt wiele? Nie wytrzymam, musze do niej zadzwonić. Wybieram numer i dzwonie. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci i już chce się rozłączyć gdy po drugiej stronie rozlega się zaspany głos.
 -Halo?
 - Hej, to znowu ja. Przepraszam, że dzwonie. Wiem chciałaś odpocząć, ale musiałem cię usłyszeć.
- Coś się stało?
- Nie... to znaczy tak. Pokłóciłem się z ojcem.
- Coś poważnego?
- Tym razem tak. Często się z nim kłóce, ale tym razem przesadził.
-Nie martw się napewno się pogodzicie.
- Może tak, może nie. Mogłabyś się ze mną spotkać?
Właśnie w tym momencie do pokoju wpada ojciec z miną jakby chciał kogoś zabić. No to będzie niezła awantura.
- Albo wiesz co nie trzeba. Przepraszam jeszcze raz za pobudke. Musze kończyć. Pa.
- Nigdzie nie pójdziesz. Masz natychmiast zerwać z nią kontakt! Od tej pory masz słuchać tego co mówie! Rozumiesz?!
- Nie, nie rozumiem! Nie będziesz mi rozkazywać! Nie zerwie z nią kontaktu!
 - Dlaczego akurat ona? Mogłeś wybrać każdą inną poza nią!
 - A co jest z nią nie tak?
 - Ty nic nie rozumiesz! Ona miała się tutaj nigdy nie pojawić! Miał jej nic nie mówić! Złamał dane słowo!
- O czym ty do cholery bredzisz? Kto miał jej nic nie mówić? Jaka obietnica?
- Czas na to byś się dowiedział prawdy. Wiesz dobrze, kim jestem i czym się zajmuje. Wiesz, że chcę byś poszedł w moje ślady i pójdziesz czy ci się to podoba czy nie! Jej rodzice mieszkali kiedyś w Hiszpani. Zresztą jej matka dalej tam mieszka. Wiedziałbym gdyby było inaczej. Chciał mnie oszukać. Upozorował ich śmierć, ale nie dałem się nabrać. Wiedziałem, że to przykrywka... Nienawidziłen go strasznie. Wygrywał wszystko co można było wygrać. Był najbogatszy w całym kraju. Odebrał mi wszystko. Przez niego zginęła twoja matka. Postanowiłem się zemścić. Nikt z wyjątkiem mnie nie wiedział, że ożenił się z biedna dziewczyną. Urodziła im się córka. Ta, która ci się podoba. Byli szczęśliwi przez pewien czas. Jego żona straciła głos. Z jakiej przyczyny to nie wiem. W każdym razie jak już wspomniałem, chciałem zemsty. Szantażowałem go. Postawiłem mu warunek. Jeśli usunie się w cień, wyjedzie i zostawi rodzinę nikomu nic się nie stanie. Wiedział dobrze, że nie ma ze mną szans. Był świadomy tego kim jestem i jakie mam kontakty. Wyjechał do Ameryki. Ja za nim. Pilnowałem go przez tyle lat, ale coś mi umknęło. Moment, w którym odnowił kontakt z rodziną. Tym razem mu nie odpuszcze. A ty mi w tym pomożesz!
Moja głowa jest pełna sprzecznośći po tym, co przed chwilą dowiedziałem się od ojca. To niemożliwe! Nie, tylko nie to! Dlaczego ona? Dlaczego jej ojciec? Nie moge w to uwierzyć! W kim ja się zakochałem? Jestem totalnym idiotą! Teraz powoli zaczynam go rozumieć. Miał racje. Ona nie jest dla mnie odpowiednia, ale nie chce robić nikomu krzywdy. Nie chce zemsty, to nie zwróci mi matki. Musze tylko zerwać z nią kontakt i zapomnieć. Będzie trudno, ale musze to zrobić. Tak to dla naszego dobra...





sobota, 7 czerwca 2014

11 Rozdział

W jednej sekundzie jego usta złączają się z moimi. Patrze na niego z szeroko otwartymi oczami i stoje nieruchomo. Po chwili zaczynam okładać go pięściami. On jednak nie daje za wygraną. Jeną rękę trzyma na moim biodrze i przyciska do siebie, a drugą wplątaną ma w moje włosy. Nie uda mi się wyrwać. Nagle nie wiem co we mnie wstępuje. Po prostu zaczynam odwzajemniać pocałunki. Jego usta są miękkie i ciepłe. Ręka wędruje po moich plecach. Zaczynam się w tym zatracać. Cała moja złość uchodzi w jednym momencie. Całujemy się i całujemy. Nie możemy przestać. Przerywa nam mój telefon. Niechętnie odrywam się od niego, sięgam do kieszeni i wyciągam irytujący przedmiot. To tata. Musze odebrać. Zupełnie zapomniałam, że miał po mnie wysłać swoje auto.
 -Tak?
- Alex, kierowca będzie za pięć minut.
-Dobrze, już jestem gotowa.
Rozłączam się i chowam telefon do kieszeni. Spoglądam na Davida. Na jego twarzy gości szeroki uśmiech i błyszczą mu się oczy. Nie wiem co mam powiedzieć i nie musze tego robić, bo wyręcza mnie David.
- Przepraszam. Nie powinienem był tego robić. Nie wiem co we mnie wstąpiło... Albo wiesz co? Nie! Odwołuje przeprosiny! Dobrze, że to zrobiłem. Przepraszam tylko za moje wcześniejsze zachowanie. Tam wtedy na plaży... Zresztą nieważne. Nie wracajmy już do tego.
Stoje przed nim z otwartą buzią. Wiem, wyglądam idiotycznie, ale potrzebuje czasu, żeby sobie to wszystko poukładać. To co przed chwilą usłyszałam daje mi do myślenia. Nagle dobiega mnie odgłos klaksonu. Przyjechał. I co teraz? Musze to przemyśleć. Najlepiej będzie wyprowadzić się z tąd na jakiś czas. Tak, to dobry krok. David patrzy na mnie smutnym wzrokiem. W jednej sekundzie z jego twarzy zniknął uśmiech.
-Naprawde musisz jechać? Nie rób tego. Prosze!
-Ja... Potrzebuje czasu. Wszystko stało się tak nagle. Chcę to sobie poukładać. Możemy się spotykać, ale lepiej będzie jeśli na jakiś czas zamieszkam z ojcem.
-Skoro tego potrzebujesz.
-Tak potrzebuje... To ja już pójde. Zadzwonie do ciebie w najbliższym czasie.
- Trzymam cię za słowo.
- Do zobaczenia.
- Pa.
Biore walizke, otwieram drzwi i kieruje się w strone samochodu. Kierowca zabiera mi walizke i chowa w bagażniku, po czym otwiera mi drzwi.
- Dziękuje, ale poradze sobie.
Kierowca odchodzi bez słowa i siada za kierownicą. Gdy już chce wsiadać słysze głos Davida.
-Alex zaczekaj!
- C....
Nie potrafie nic powiedzieć bo David wpija się w moje wargi. Po chwili odrywa się ode mnie z uśmiechem.
- To, żebyś pamiętała, że czekam...
Odwraca się i odchodzi. Wsiadam do auta oszołomiona... Jedziemy i jedziemy. Nie widać końca. Ciekawe jak daleko mieszka. Z rozmyślań wyrywa mnie telefon. To pewnie tata. Tym razem się myle. To Theo. Eh i co ja mu powiem „Hej, wszystko poszło świetnie. Całowałam się z nim i postanowiłam mu wybaczyć”? Co ja narobiłam...
- Halo?
 - Hej, to ja. Mam nadzieje, że mnie pamiętasz.
-Pewnie! Jak mogłabym o tobie zapomnieć.
Alex opamiętaj się! Co ty wyprawiasz? Jeszcze bardziej pogorszysz sytuacje.
-Ciesz się, że pamiętasz. I jak ci poszło z tamtym typkiem?
I co teraz? Nie okłamie go, ale też nie moge powiedzieć prawdy. Zależy mi na nim.
-Alex jesteś tam?
- Co? A tak jestem. Przepraszam zamyśliłam się. Poszło dobrze. Jestem w drodze do taty.
 - Miło mi to słyszeć.
Jestem beznadziejna! W końcu i tak się dowie, a wtedy będzie nieciekawie. Strace jednego z nich, jeśli nie obu. Nagle auto się zatrzymuje. Kierowca wysiada i otwiera mi drzwi.
- Theo nie obraź się, ale musze kończyć. Właśnie dojechałam na miejsce. Jestem zmęczona i chciałabym odpocząć.
-Jasne nie ma sprawy. Zadzwoń gdy już odpoczniesz.
-Napewno zadzwonie. Do usłyszenia.
- Do usłyszenia.
W tej samej chwili gdy się rozłączam dostaje sms-a. To od Davida „Nie potrafie przestać o tobie myśleć. Co chwile przed oczami mam obraz naszego pocałunku. Mam nadzieje, że teraz się wszystko ułoży. Twój D;* ”. Jak słodko! Chyba zakochuje się w nim coraz bardziej... I teraz to sobie dopiero narobiłam! Jak nie było żadnego to nagle się dwóch znalazło. Eh co za życie... Wysiadam z samochodu i nie potrafie uwierzyć w to co widze. Przecudna willa z pięknym ogrodem. Nawet gdybym chciała nie potrafie tego opisać. Na moment zapominam o wszystkich moich problemach. Tu jest przecudnie! Rozglądam się powoli. W drzwiach zauważam machającego do mnie ojca.
-Witaj w domu córeczko!