niedziela, 21 grudnia 2014

16 Rozdział

Budzie mnie dzwonek telefonu. Budzi? Tak. Gdy wypłakałam wszystkie łzy byłam tak zmęczona, że zwyczajnie zasnęłam. Jest ciemno, nawet nie wiem, która jest godzina. Zanim zdążyłam się podnieść i wyciągnąć, telefon przestał dzwonić. Wreszcie udaje mi się go wyciągnąć i sprawdzam kto to. Super kilkanaście nieodebranych połączeń od ojca. Z nim akurat nie chce mi się gadać, nie chce go nawet widzieć na oczy. Po tym, czego się wczoraj dowiedziałam nie wiem w co mam wierzyć i komu. Dalej już tylko same wiadomości i połączenia od Davida. Jest tego tyle, że nie dam rady odsłuchać wszystkiego. I na końcu jeszcze jedna wiadomość, Theo. Ciekawość zwycięża i odsłuchuje ją. 
- Nie chciałem sprawić ci przykrości, ale musiałaś dowiedzieć się prawdy. Wiem, że jest ci ciężko, mi też było i jest nadal, ale nie możesz się poddać. Nie chcę, żeby nasza znajomość się tak skończyła, nie pozwole na to! Będę walczył, bo cię kocham!! 
Kasuję ją od razu. Jemu jest przykro?! Tylko to nie jego ojciec zabił czyjąś matkę. Mam go w dupie!
- Mam was wszystkich w dupie!!
Nie wiem co mam robić. Jednego jestem pewna, do domu dzisiaj nie wrócę. Pozostaje mi pojechać do Davida. To jedyna osoba, która mam ochotę zobaczyć. Zbiegam z mostu, wsiadam na motor i kieruję się w stronę domu mojego chłopaka. Po godzinie jestem na miejscu. Jest dokładnie dziewiąta wieczorem. Niepewnie dzwonie do drzwi. Po chwili słyszę odgłos kroków. Nie mija kilka sekund i znajduję się w ramionach Davida. Leżymy na łóżku przytuleni do siebie. Łzy spływają mi po twarzy. Nic nie mówi i za to jestem mu wdzięczna. Po prostu pozwala mi się wypłakać. Mija trochę czasu zanim dochodzę do siebie. Gdy David widzi, że się uspokajam, spogląda na mnie i wiem, że chce o coś zapytać. 
- Powiedz mi proszę, co się stało? Martwiłem się o ciebie. Nie odpisywałaś mi ani nie oddzwaniałaś. Nie wiedziałem co mam robić. Zastanawiałem się czy to ja zrobiłem coś źle, ale skoro tutaj jesteś to znaczy, że stało się coś innego. Możesz mi powiedzieć. Pomogę ci. Przejdziemy przez to razem. 
Zastanawiam się, co mu powiedzieć. Na ile mogę mu zaufać? No przecież mogę mu zaufać całkowicie. Najlepiej będzie jeśli powiem mu wszystko. Nawet o Thomasie, Ukrywanie tego będzie niesprawiedliwe. 
- No więc tak... Później zdecydowałam, że przyjadę tutaj i oto jestem. 
Łzy znowu zaczynają mi spływać po policzku. David patrzy na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Pewnie się teraz zastanawia co ja tu teraz robię i dlaczego ze mną jest. Żałuje, że mi powiedział, że poradzimy sobie z tym wszystkim razem. Po co ja tutaj przychodziłam? Co ja sobie myślałam? Że po tym wszystkim co usłyszy będzie chciał ze mną być? Lepiej będzie jak sobie stąd pójde. To, co zaraz mogę usłyszeć będzie pewnie boleć, a ja nie mam siły na kolejne cierpienie. Powoli podnoszę się z łóżka i wstaję. David tak jakby się ocknął bo patrzy na mnie normalnie. 
- Co robisz? Czemu wstałaś? Musimy pogadać.
- Ale ja już nie chce gadać... Ja przepraszam, ale to koniec. 
Otwieram drzwi i zbiegam na dół. Oczy mam znowu pełne łez. Kiedy wszystko zacznie się wreszcie układać?!

poniedziałek, 13 października 2014

15 Rozdział

Siedzimy w samochodzie już dobre dwadzieścia minut i żadne z nas nie potrafi wydusić z siebie słowa. W końcu nie wytrzymuje i zaczynam.
- Posłuchaj... Jesteś naprawdę świetnym facetem i miło mi się z tobą spędzało czas. Przy tobie zapominałam o moich problemach, ale... Myślę, że lepiej będzie, jeśli już nigdy więcej się nie zobaczymy. To chyba najlepsze rozwiązanie dla nas obojga. Ty masz swój świat, a ja swój. Nie mieszajmy ich razem... No to by było na tyle.
 Zerkam na niego. Siedzia wpatrzony we mnie. Nawet nie mruga. Dlaczego nie wychodzi? Przecież powiedziałam wszystko jasno. Im dłużej tu jest, tym bardziej wszystko komplikuje. Może ja zrobię pierwszy krok i wyjde. Już chwytam za klamkę, gdy zatrzymuje mnie jego ręka. Co on do cholery robi?
 - Prosze, nie wychodź jeszcze. Mam ci coś do powiedzenia. Wysłuchaj mnie. Może zmienisz zdanie.
Wracam do poprzedniej pozycji i wpatruje się w niego. Niezależnie co powie, nie zmienie zdania.
- No więc... Tak naprawdę nie powinno mnie tu być, ale przyszedłem, ponieważ muszę powiedzieć ci prawdę. Myślę, że powinnaś wiedzieć. Oczywiście ty nic nie zawiniłaś. Nie miałaś wpływu na to, co zrobił twój ojciec.
O czym on gada? Mój ojciec? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że coś zrobił.
- Wspominał ci może o tym, jak pewna osoba mu groziła?
Przytakuje. Do czego on zmierza i skąd to wie?
- Tą osobą był mój ojciec.
W tej chwili nie wiem, co mam zrobić. Mam ochotę wybiec z tego auta i uciec jak najdalej od niego. Odruchowo zerkam na klamkę. On też to zauważa i szybko dodaje.
- Wysłuchaj mnie do końca.
 - Tylko, że ja nie wiem czy chce tego słuchać.
 - Prosze.
- No...dobrze.
- Mój ojciec zrobił to dlatego, że chciał się zemścić za moją mame.
- Zemścić? A co to ma ze sobą wspólnego?
- Twój tata zabił moją mamę. Nie wiem jak to się stało, tego się nie dowiedziałem. Wiem tyle, że mój ojciec chce zemsty i ja mam mu w tym pomóc. Dowiedział się, że cię znam i to wykorzysta. Dlatego nie chciałem się z tobą spotkać bo nie chce, żeby coś ci się stało. Nie pomoge mu. Nie potrafiłbym. To co się stało nie może wpłynać na teraźniejszość. Zemsta niczego nie zmieni. Po za tym już i tak się zemścił? Dłużej tego nie można ciągnąć. Zamierzam mu w tym przeszkodzić. I jest jeszcze coś... Zakochałem się w tobie i nie pozwole, by ktoś cię skrzywdził.
- Ja... Ja chyba musze wyjść. Przepraszam, ale to za dużo. Nie moge tak dłużej. To mnie przerosło.
- Prosze nie wychodź.
- Musze wyjść!
Szybko otwieram drzwi i wybiegam z pojazdu nie zwracając na nic uwagi. Słysze jedynie wołanie, które powoli cichnie, ale to tylko moja głowa nie dopuszcza do siebie żadnych dźwięków. Chwilę później ktoś chwyta mnie za rękę i zatrzymuje. Próbuję się wyrwać, ale jestem za słaba. Okazuje się, że to Theo. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Nie po tym co właśnie usłyszałam. Potrzebuje to sobie dokładnie przemyśleć. Pragnę się znaleźć teraz nad jeziorem. Szkoda, że nie potrafie się teleportować.
- Prosze porozmawiaj ze mną.
- Już rozmawialiśmy. Nie mam ochoty dłużej o tym gadać. Zostaw mnie w spokoju. Chce wrócić do domu.
 Próbuje się uwolnić, ale on tylko wzmacnia uścisk.
- Wysłuchaj mnie do końca.
- Ale ja już usłyszałam wystarczająco! Zostaw mnie!
- Nie potrafie!
- Dlaczego? Co jest w tym takiego trudnego? Po prostu mnie puść, odwróć się i odejdź.
- Kocham cię! Rozumiesz? Do cholery kocham cię i nie potrafie cię zostawić!
Chciałam coś powiedzieć, ale w tym momencie jego usta złączyły się z moimi. Gdy poczułam jego wargi przez moment chciałam się dać ponieść chwili. Przez moment coś poczułam. Po sekundzie jednak zrozumiałam, że nic z tego. Zaciskam usta i próbuje go odepchnąć. Theo jednak nie daje za wygraną. Próbuje siłą rozchylić moje usta. Mam tego dosyć. Dosyć wszystkiego. Z całej siły nadeptuje obcasem na jego stope. Gdy tylko mnie puszcza wykorzystuje moment i biegnę do samochodu. John na szczęście siedzi już w aucie. Wsiadam jak najprędzej i mówię, żeby ruszał. Zanim Theo dobiega, ja już jestem w bezpiecznej odległości. Chce mi się płakać, ale nie mogę do tego dopuścić, nie teraz. W tej chwili idzywa się moja komórka. Nie mam ochoty z nikim gadać. Zerkam żeby zobaczyć kto to. Oczywiście Theo. Wyłączam telefon całkowicie. John patrzy na mnie w dziwnym wyrazem twarzy, ale o nic nie pyta i za to jestem mu wdzięczna. Kiede dojeżdżamy do domu, wybiegam jak najszybciej i kieruje się do drzwi. Po chwili wybieram jednak wejście garażem. Jest mniejsza szansa, że wpadne na ojca. W garażu zauważam motor. Kluczyki są powieszone na haczyku. Nie zastanawiając się długo wsiadam na niego, odpalam i jade nad jezioro. Droga między sadem jest na tyle szeroka, że spokojnie przejadę. Po drodze na moje szczęście nie spotykam nikogo, a gdy wjeżdżam do sadu już aię o to nie martwie. Byłam okropna. Wszystko mi powiedział, a ja po prostu uciekłam. Ale nie mogłam dłużej tego słuchać. To było ciężkie. Docieram na miejsce, wyłączam motor i kieruję się na pomost. Siadam na huśtawce i daję upust wszystkim emocjom. Łzy spływają mi po policzku. Nie mogę w to wszystko uwierzyć. Wymyślił to sobie. To nie może być prawda! Po prostu nie może! -Nieeeeeeeeeee!!!!!

piątek, 5 września 2014

Informacje

Chciałabym was poprosić o linki do waszych blogów, ponieważ nie było mnie strasznie długo, nie wchodziłam na nie i że tak powiem nie mam ich, ani nie pamiętam:)

14 Rozdział

Włącza się poczta głosowa. No odbierz, prosze. Chyba nie chce ze mną rozmawiać. Trudno nagram się na poczte.
-Hej, musimy się spotkać. Mam ci coś ważnego do powiedzenia. To nie może czekać. Jeśli odsłuchasz tą wiadomość to daj jakiś znak. Spotkajmy się przy tej lodziarni, gdzie zabrałeś mnie pierwszy raz o piętnastej. To ja już kończę i mam nadzieję, że przyjdziesz.
Mam ogromną nadzieje... O ktoś puka do drzwi.
- Prosze!
 - Dzień dobry córeczko! Chciałem tylko powiedzieć, że na dole czeka na ciebie śniadanie.
- Dziękuje. Tylko sie ogarne i zejde.
- To ja już cię zostawiam.
 - E...tato!
- Tak?
- Mogłabym wyjść dzisiaj na miasto? Umówiłam się z pewną osobą.
- Tak pewnie, ale pojedzie z tobą John.
 - Jaki znowu John?
- Ochroniarz. Bę...
- Nie potrzebuje żadnego ochroniarza! Nie jestem małym dzieckiem ani nie ide na spotkanie z jakimś gangsterem!
- Będzie ci potrzebny. Już zapomniałaś, o czym ostatnio ci opowiadałem? Nie będę narażać twojego życia. Wybieraj albo ochroniarz albo nie ma wyjścia!
- No dobra. Niech ci będzie. Ale .a się trzymać jak najdalej!
- Na ten warunek mogę przystać. O której chcesz się tam wybrać?
- Na piętnastą musze być na przeciwko restauracji gdzie się spotkaliśmy pierwszy raz. Tam jest taka lodziarnia.
 - A tak, wiem gdzie to. Przekażę Johnowi. Dobra skoro już wszystko uzgodnione, zostawiam cię samą
 - Pa!
Kurde! Się wkopałam! Ale lepsze to niż nic. Idę do łazienki, ogarniam się i schodzę na dół do kuchni. Czeka tam na mnie jajecznica na boczku, tosty z dżemem i sok pomarańczowy. Zjadam wszystko. Jej nie wiedziałam, że jestem taka głodna. Odkładam naczynia do zmywarki i kieruje się w stronę tylnich drzwi. Mam jeszcze pełno czasu, więc wykorzystam go i pozwiedzam. Dotąd widziałam tylko główną część domu. Wychodzę i od razu ogród. Na samym środku ogromny basen i jacuzzi, dalej oczko z rybkami nad którym rozciąga się mostek, altana, huśtawka no i coś czego nie mogło zabraknąć czyli ogromny grill. Przechodzę obok wszystkiego prawie wpadając do oczka. Uff mało brakowało. Z samego tyłu rozciąga się sad. I co to wszystko? Myślałam, że będzie tu coś jeszcze. Co przebije wszystko. Widocznie się myliłam. Już chciałam wracać, ale coś ciągnie mnie w głąb sadu. Idę tam. Nie wiem jak, ale nagle znalazłam się na ścieżce, a jeszcze przed chwilą jej tutaj nie było. Dziwne... No nic nie pozostaje mi nic innego jak iść dalej. Czy ta droga się kiedyś skończy? Idę już tak z dobrą godzinę i nic. Może to był zły pomysł? Może tutaj nic nie ma? Pójdę jeszcze chwilę i wracam. Nagle drzewa zaczynają się robić coraz rzadsze, a po chwili wychodzę na malutka plażę. Dalej rozciąga się ogromne jezioro. Tu jest po prostu pięknie. Wchodzę na pomost, który jest zbudowany na jeziorze. Dosięga on tak do jego połowy. Na jego końcu znajduje się altana. Dochodzę do samego końca, siadam na huśtawce, zamykam oczy i daję się ponieść chwili. Wsłuchuje się w śpiew ptaków, szum jeziora, pkuskanie ryb. Wiatr rozwiewa mi włosy. To jest świetne miejsce na wyciszenia i przemyślenie wszystkiego, a także na odpoczynek. Jak w bajce. Świat bez zmartwień i problemów. Tego mi właśnie potrzeba. Nawet, jeśli ma to trwać tylko chwilę. Zapominam o wszystkim... Otwieram oczy. Nie wiem ile czasu minęło, ale chyba czas wracać. Nie wzięłam ze sobą telefonu. Tata będzie się martwić. Jeszcze tu wrucę. To nie będzie ostatni raz, kiedy tu jestem. Odwracam się jeszcze raz, a później idę do domu... Wchodzę po cichu, żeby mnie nikt mie usłyszał i żeby oszczędzić sobie wykładu ojca, który zapewne mnie nie minie. Tylko co ja mu powiem? Bo na pewno nie przyznam się, że znalazłam jeziorko. Poczekam, aż sam mi o nim powie. Wbiegam szybko po schodach i wchodzę do pokoju. Biorę szybko telefon do ręki. Tak jak myślałam. Dwadzieścia nieodebranych połączeń od taty i trzydzieści od Davida, do tego kilkanaście wiadomości. No to super! Tego mi było trzeba... Odpisuje szybko Davidowi. Tłumacze wszystko i obiecuje, że zadzwonie wieczorem. Szybko sie przebieram, czesze, biore torebke i wychodze. Po drodze natykam się na tate.
- A ty nie umiesz odbierać telefonu?
- Tak sie składa, że umiem, ale byłam się przejść i zapomniałam.
- A gdzie byłaś?
- Nie mam pięciu lat! Nie musisz mnie sprawdzać! Byłam się przejść po tyłach domu. Może być?
- Nie takim tonem!
- A teraz jeśli pozwolisz, to pójdę już, bo się spóźnie.
- Tak, oczywiście. Dokończymy tą rozmowę jak wrócisz. John czeka przed domem.
- Tego się spodziewałam. Dobra idę, pa.
- O której wrócisz?
-Tato!!
- Dobrze już dobrze. O nic nie pytam...
Wsiadam do auta i zastanawiam się co mu powiem. Nie mam zbyt dużo czasu. Takim tempem szybko dojedziemy. No i się nie myliłam. Już jesteśmy, a ja dalej nie wiem co powiedzieć.
- Zostań w aucie. Jak będę cię potrzebować, to ci pomacham.
Wysiadam i kieruję się w stronę lodziarni. Nigdzie go nie widze. Tak właściwie jestem kilka minut przed czasem, więc siadam przy stoliku i zamawiam szklankę soku... Siedzę już tak z dobre dwadzieścia minut i nic. Eh chyba jednak nie przyjdzie. Tak właściwie na co ja liczyłam? Lepiej już pójdę.
- Ej zaczekaj! Przepraszam, że tak długo, ale nie mogłem wcześniej.
- A zadzwonić albo wysłać wiadomość nie było łaska? I tak przyszłam tutaj niewiedząc czy się pojawisz. Mogłeś chcociaż tyle zrobić skoro wiedziałeś, że przyjdziesz, ale się spóźnisz.
 - Jeszcze raz przepraszam. Nie wiedziałem do końca co mam zrobić. Tak właściwie to nie wiem czy dobrze zrobiłem przychodząc tutaj.
- Dlaczego?
- Bo... Powiem ci, ale nie tutaj.
- To gdzie? Słuchaj przyjechałam tu samochodem. Może wejdziemy do niego i porozmawiamy? Co prawda mam ze sobą kierowcę bo tata się uparł, ale zawsze może wyjść na zewnątrz.
- No...nie wiem czy to dobry pomysł.
- Daj spokój i chodź.
- Dobra, niech ci będzie.



poniedziałek, 14 lipca 2014

Informacje

                                             Dla tych osób, które czytają mojego bloga.
Przepraszam, że tak długo  nie dodawałam, ale mimo wakacji mam dużo na głowie. Przerwa będzie jeszcze większa, ponieważ w środę wyjeżdżam i nie będę miała możliwości dodawania rozdziałów. Wracam 29 lipca i obiecuję, że po powrocie postaram się to naprawić i dodać rozdział, może dwa jeśli się uda :) Udanych wakacji:)

sobota, 28 czerwca 2014

13 Rozdział

Jeszcze nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego... Nawet nie miałam okazji, żeby to zobaczyć, bo go przy mnie nie było.
-Witaj. Masz piękny dom.
- Nie przesadzaj to zwykły domek. Nic szczególnego naprawdę.
Yhym zwykły domek. Jeśli jest taki zwykły to dlaczego nie mieszkają w takich wszyscy ludzie tylko tacy bogacze.
-Wchodź do środka. Na pewno jesteś zmęczona i chcesz odpocząć. Bagaże zostaw, wniesie je kierowca.
Ciekawe, czy sprzątaczkę, kucharkę i ogrodnika też ma... No i jeszcze jest basenowy. Eh gdyby mama to zobaczyła chybaby pękła. Właśnie mama... Nie odzywa się do mnie od czasu, gdy zadzwoniłam do niej i powiedziałam jej prawdę. Ciekawe, ile będzie się jeszcze gniewać? Wchodzę do środka i oczy wychodzą mi z orbit. Nie wiem, czy po tym wszystkim wrócę od tak do domu bez żadnych zahamowań. Tu jest jak w pałacu. Podziwiając dalej dom idę za tatą. Prowadzi mnie do góry po schodach, potem korytarzem w lewo i dochodzimy jak się okazuje do mojego pokoju.
- Nie myślałem nigdy, że będziesz tutaj mieszkać, ba, że cię wogóle spotkam. Kazałem zrobić ten pokój mimo to. Marzyłem, że może kiedyś... I prosze marzenia się spełniają. Zostawie cię teraz samą. Na pewno chcesz odpocząć. Bagaże zaraz dojdą.
Zostawił mnie samą. Rozglądam się po pokoju. Jest przepiękny! Wszystko starannie przemyślane. Nawet jest łazienka. Dopiero teraz zaczynam odczuwać zmęczenie. Muszę się zdrzemnąć. Biore prysznic i kłade się do łóżka. Nawet nie wiem kiedy zasypiam... Budzi mnie dzwonek telefonu. Kurde zapomniałam wyłączyć dzwięk. To pewnie David. Spoglądam na telefon i wyświetla mi się Theo. Jak ja się myle.
- Halo?
- Hej to ja przepraszam, że cię budze, ale musiałem usłyszeć twój głos.
- Coś się stało?
- Nie... Tak, pokłóciłem się z ojcem.
- Coś poważnego?
 - Tym razem tak. Często się z nim kłóce, ale tym razem przesadził.
- Nie martw się. Na pewno się pogodzicie.
- Może tak, może nie. Mogłabyś się ze mną spotkać?
Spotkać? Że teraz? Która jest godzina? Spoglądam na zegarek. Jest dokładnie dziesiąta. Już mam odpowiedzieć, gdy słyszę jakieś głosy, a później odzywa się Theo.
- Albo wiesz co nie trzeba. Przepraszam za pobudkę. Musze kończyć. Pa.
- P...
- Nawet nie zdążyłam się pożegnać. Od razu się wyłączył. Dziwne... Ciekawe co mu się tak nagle stało. W jednej sekundzie chciał się spotkać, a w drugiej zmienił zdanie. Coś mi tu nie gra. Musze do niego zadzwonić, ale nie teraz. Jutro rano jak wstanę. Wyłączam jeszcze tylko dźwięk w telefonie i zasypiam...
- Hej kochanie, gotowa?
- Tak gotowa.
- To chodźmy.
- A tak wogóle to gdzie mnie prowadzisz?
- To będzie niespodzianka. Nie moge ci teraz powiedzieć. Musiałbym cię potem zabić, a tego nie chce.
- Haha jakie zabawne... No dobrze. Niech ci będzie.
Idziemy z Davidem śmiejąc się i trzymając za ręce. Dochodzimy na plaże.
- To tutaj?
- Jeszcze chwilkę, zaraz będziemy na miejscu.
Nagle wpadamy na Theo. Spogląda to na mnie to na Davida nie mogąc uwierzyć w to co widzi. W jego oczach dostrzegam złość i ból.
- Theo ja...
- Nie tłumacz się. Po prostu nic nie mów. Nienawidzisz go tak? Wyprowadziłaś się od niego i zerwałaś z nim kontakt tak?! Masz mnie za idiote?! Nienawidzę cię! Rozumiesz? N I E N A W I D Z Ę!
Z furią rzuca się na mnie. Dostrzegam jeszcze tylko Davida, który zasłania mnie swoim ciałem...
Otwieram oczy i rozglądam się wokół. To był tylko sen, tylko głupi sen. Muszę się z nim spotkać i powiedzieć mu prawdę. Nie chcę, żeby dowiedział się w ten sposób. Wiem kogo potrzebuję i z kim chcę być. Trzeba to zakończć jak najszybciej. Sięgam po telefon i wybieram numer.
- Theo...

sobota, 21 czerwca 2014

12 Rozdział

                                                                     Theo

Co za ulga. Wyprowadziła się. Teraz jestem o wiele spokojniejszy. Dlaczego się tak tym przejmuje? Czyżby zaczynało mi na niej zależeć? Tak, chyba tak. Ma w sobie coś takiego... Różni się od innych dziewczyn. Mam nadzieje, że uda mi się do niej dotrzeć, pomóc zapomnieć o tym całym kolesiu. Musze znowu się z nią spotkać. Napisze do niej... Albo nie, przecież chciała odpocząć. Nie bądź natrętny!
-Co tak gapisz się w ten telefon? Czekasz na zbawienie?
- Co? Nie no co ty. To już się zamyślić nie można?
- Można. A nad czym tak intesywnie myślisz? Albo raczej nad kim?
 -Nie twoja sprawa.
-Wiesz dobrze, że przede mną nic nie ukryjesz, więc lepiej mi powiedz bo jeśli tego nie zrobisz ty, to dowiem się od kogoś innego.
 - To się dowiaduj. Ja nie mam zamiaru ci o tym mówić.
- Widzisz synu tak się składa, że już to sprawdziłem. Domyśliłem się, że nie będziesz miał ochoty współpracować. Co to za dziewczyna? Nigdy wcześniej jej tutaj nie widziałem.
- Bo ona nie jest stąd i nie mieszaj się w moje sprawy!
 - Dobrze wiesz, że to niemożliwe. Daj spokój i powiedz mi co to za dziewczyna. I tak się dowiem.
- To się dowiedz sam. Ja ci nic nie powiem.
. - Jak tam chcesz. Przyjde za kilka minut. Zdecyduje czy możesz się z nią spotykać czy też nie. Nie wiadomo kim jest. Nie będziesz spotykać się z byle kim.
- Nie będziesz za mnie decydował! To moje życie!
 - Twoje życie zależy ode mnie. Zaraz wracam.
Co za dupek! Nie będzie mi mówił co mam robić. Myśli, że pójde w jego ślady. Nigdy w życiu nie będę taki jak on! Nie chce, żeby wszyscy się mnie bali i uciekali. Chce mieć normalną rodzinę i przyjaciół. Czy wymagam zbyt wiele? Nie wytrzymam, musze do niej zadzwonić. Wybieram numer i dzwonie. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci i już chce się rozłączyć gdy po drugiej stronie rozlega się zaspany głos.
 -Halo?
 - Hej, to znowu ja. Przepraszam, że dzwonie. Wiem chciałaś odpocząć, ale musiałem cię usłyszeć.
- Coś się stało?
- Nie... to znaczy tak. Pokłóciłem się z ojcem.
- Coś poważnego?
- Tym razem tak. Często się z nim kłóce, ale tym razem przesadził.
-Nie martw się napewno się pogodzicie.
- Może tak, może nie. Mogłabyś się ze mną spotkać?
Właśnie w tym momencie do pokoju wpada ojciec z miną jakby chciał kogoś zabić. No to będzie niezła awantura.
- Albo wiesz co nie trzeba. Przepraszam jeszcze raz za pobudke. Musze kończyć. Pa.
- Nigdzie nie pójdziesz. Masz natychmiast zerwać z nią kontakt! Od tej pory masz słuchać tego co mówie! Rozumiesz?!
- Nie, nie rozumiem! Nie będziesz mi rozkazywać! Nie zerwie z nią kontaktu!
 - Dlaczego akurat ona? Mogłeś wybrać każdą inną poza nią!
 - A co jest z nią nie tak?
 - Ty nic nie rozumiesz! Ona miała się tutaj nigdy nie pojawić! Miał jej nic nie mówić! Złamał dane słowo!
- O czym ty do cholery bredzisz? Kto miał jej nic nie mówić? Jaka obietnica?
- Czas na to byś się dowiedział prawdy. Wiesz dobrze, kim jestem i czym się zajmuje. Wiesz, że chcę byś poszedł w moje ślady i pójdziesz czy ci się to podoba czy nie! Jej rodzice mieszkali kiedyś w Hiszpani. Zresztą jej matka dalej tam mieszka. Wiedziałbym gdyby było inaczej. Chciał mnie oszukać. Upozorował ich śmierć, ale nie dałem się nabrać. Wiedziałem, że to przykrywka... Nienawidziłen go strasznie. Wygrywał wszystko co można było wygrać. Był najbogatszy w całym kraju. Odebrał mi wszystko. Przez niego zginęła twoja matka. Postanowiłem się zemścić. Nikt z wyjątkiem mnie nie wiedział, że ożenił się z biedna dziewczyną. Urodziła im się córka. Ta, która ci się podoba. Byli szczęśliwi przez pewien czas. Jego żona straciła głos. Z jakiej przyczyny to nie wiem. W każdym razie jak już wspomniałem, chciałem zemsty. Szantażowałem go. Postawiłem mu warunek. Jeśli usunie się w cień, wyjedzie i zostawi rodzinę nikomu nic się nie stanie. Wiedział dobrze, że nie ma ze mną szans. Był świadomy tego kim jestem i jakie mam kontakty. Wyjechał do Ameryki. Ja za nim. Pilnowałem go przez tyle lat, ale coś mi umknęło. Moment, w którym odnowił kontakt z rodziną. Tym razem mu nie odpuszcze. A ty mi w tym pomożesz!
Moja głowa jest pełna sprzecznośći po tym, co przed chwilą dowiedziałem się od ojca. To niemożliwe! Nie, tylko nie to! Dlaczego ona? Dlaczego jej ojciec? Nie moge w to uwierzyć! W kim ja się zakochałem? Jestem totalnym idiotą! Teraz powoli zaczynam go rozumieć. Miał racje. Ona nie jest dla mnie odpowiednia, ale nie chce robić nikomu krzywdy. Nie chce zemsty, to nie zwróci mi matki. Musze tylko zerwać z nią kontakt i zapomnieć. Będzie trudno, ale musze to zrobić. Tak to dla naszego dobra...